Wszystko zaczyna się od marzeń. Zagłębiamy się w nich i nie potrafimy przestać. Chcemy podążać za nimi, pracować ciężko, aby spełniły się. Czasami jednak marzenia, to nie wszystko. Są zbyt wygórowane, zbyt nierealne żeby mogły ziszczać się. Nie rzadko potrzeba czegoś więcej i nie chodzi mi tylko o brak wystarczającej ilości pieniędzy, czy talentu. Chodzi mi o brak szczęścia. Tylko tak naprawdę czasami wydaje nam się, że wszystko idzie nie tą drogą, jaką powinno, że inaczej to sobie zaplanowaliśmy. Gdy myślimy, że nasze życie nie ma sensu, wtedy przychodzi mała iskierka nadziei. Zwykle niespodziewana i wszystko zaczyna się układać. Na pewno nie jest łatwo, prosto i przyjemnie, ale może to wszystko ma jakiś sens.
Matt McGinn chciał zostać gitarzystą. Marzył o tym odkąd był nastolatkiem. Starał się dopracowywać swoją technikę. Występował w różnych klubach, przyłączał się do wielu zespołów. Chciał zaistnieć, stać się gwiazdą i szaleć na scenie. Nie wszystko potoczyło się tak, jakby chciał. Brakowało mu pieniędzy na życie więc musiał zaprzestać występów i rozpocząć pracę, która nie dawała mu żadnej satysfakcji, ale umożliwiała przetrwanie.
Ta książka to debiut literacki McGinna opowiada o swojej pracy, o tym, co branża muzyczna sądzi na temat roadie. Serwuje nam wiele historii i ciekawych anegdot z życia zespołu oraz jego. Możemy dowiedzieć się o tym, że Matt zagrał za kulisami akustyczną wersję Yellow na prośbę Chrisa oraz jak podczas koncertu w Belgii zepsuła się gitara Jonnego i nikt nie wiedział dlaczego tak się stało. Autor nie zagłębia się w życie prywatne członków Coldplay. Za to możemy poznać prawdę dotyczącą kulis koncertów oraz spontaniczne, sceniczne wyzwania, jakie podejmował.
Dużym atutem, a zarazem minusem jest język książki. Z jednej strony ogromnie wciąga prostota i jego niewymuszony charakter. Cała książka dzięki temu nie staje się pompatyczna, tylko zabawna. I właśnie te śmieszne fragmenty zostały najlepiej napisane. Gdy autor opisywał chwile napięcia, to nie do końca można było to wyczuć. Można to jednak usprawiedliwić niedoświadczeniem pisarskim.
Cieszę się, że przeczytałam tę książkę, bo mogłam poznać ciężką pracę osób, które często są pomijane. Ludzie zwracają uwagę na efekt końcowy, ale często zapominają o tym ile osób musiało pracować, aby wszystko działało prawidłowo. Tak samo jest z pracą roadie.
Dobrze było poznać choć trochę członków Coldplay i ich podejście do współpracowników. Doceniali pracę pomocników technicznych i w razie jakiejś wpadki zawsze bronili ich, aby nie ponieśli konsekwencji.
Ta książka należy do tych, które czytało mi się lekko, szybko i przyjemnie. To było miłe z całą załogą pracującą na sukces zespołu. Ciekawe historyjki ubarwiały tekst, dzięki nim nie raz zaśmiałam się pod nosem. Polecam fanom Coldplay, dobrze jest poznać trud tras koncertowych, ile osób potrzeba, aby wszystko działało tak, jak trzeba. Dzięki „ Coldplay. Życie w trasie” naprawdę można docenić i zauważyć wszystkich pracowników, którzy nie wychodzą na scenę. Dobrze, że Matt podjął to wyzwanie.
źródło: pokolenie-zaczytanych.blogspot.com