W tej części brat Sookie po raz pierwszy zmienia się w pumę. I bardzo mu się to podoba. Niestety niedługo po jego przemianie ktoś zaczyna strzelać do zmiennokształtnych i to właśnie Jason jest podejrzany. Sookie martwi się o brata i próbuje dowiedzieć się kto jest snajperem. Po drodze do rozwiązania zagadki zostaje wmanewrowana w obrzędy związane z wyborem nowego przywódcy stada wilkołaków, parę razy ktoś próbuje ją zabić i oczywiście wszyscy faceci wokół niej chcą zaciągnąć ją do łóżka. Jak to zwykle u Sookie – na nudę nie narzeka.
Ten cykl ma lepsze i gorsze tomy. Są takie przy których nie potrafię się oderwać od książki i takie, które czyta się dobrze, ale w sumie nic specjalnego. I ta część należy do tej drugiej grupy. Nie jest nudno, ciągle coś się dzieje, ale czegoś mi zabrakło. A może po prostu głupota Sookie częściej się ujawnia i odbiera przyjemność czytania.
Jeśli ktoś liczył na rozwinięcie romansu z Erikiem, to się zawiedzie. W tym tomie autorka skupia się raczej na zmiennokształtnych, a szczególnie na wilkołakach, ich prawach i obyczajach. Mnie to akurat jakoś szczególnie nie porwało, ale niewątpliwie wnosi coś nowego w całą serię. W końcu ile można wałkować ciągle te same prawa i problemy wampirów. Fajnie, że Harris rozwija też wątki innych istot nadnaturalnych. A wampirów tym razem trochę mniej, przez całą książkę przewija się tylko nowy barman Erica, gdzieniegdzie pojawi się Bill albo nowy przyjaciel Tary.
Właściwie nawet nie wiem co mam napisać o tej części, naprawdę przebrnęłam przez nią bez większych emocji. No, może tylko momentami wkurzałam się na Sookie. Bo tu jej się spalił kawałek domu, a ona nie dość, że podeszła do tego na zasadzie „się spalił, się odbuduje” to jeszcze chwilę później tu sobie flirtuje, tam się z kimś całuje i generalnie cieszy się jak nastolatka, że tylu facetów się za nią ugania.
No i tłumaczenie. Po raz kolejny strasznie mnie denerwowało i mam wrażenie, że gdyby był inny tłumacz, to książka dużo by zyskała. Nawet zaczęłam rozważać czytanie w oryginale, coby sobie nerwów oszczędzić.
Mimo wszystkich minusów nadal będę czytać serię o Sookie, bo po prostu lubię. Tylko o ile pierwsze części wręcz pochłaniałam, to przy tej już tego nie było. Mam nadzieję, że to tylko jednorazowe potknięcie i kolejne znowu będą wciągać mnie maksymalnie.
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/