"Leokadia w krainie czarów" to książka, o której ciężko jest powiedzieć coś konkretnego i sensownego zarazem. Trudno ją jednoznacznie zdefiniować i opisać, bo właściwie przyglądając się opiniom innych czytelników zauważyłam, że każdy ma inne zdanie na jej temat i inaczej zrozumiał treść. Z jednej strony to dobrze, bo oznacza to umiejętność autorki do kreowania innych wymiarów w książkach, do wciągania czytelników w dyskusję i zadumę, a z drugiej ta powieść wydaje mi się po prostu dziwna. Zdecydowanie nazwałabym ją trudną, nie ze względu na język czy tematykę, tylko to jak pokręcona, zagmatwana i skomplikowana jest jej fabuła. To połączenie kilku gatunków, przynajmniej w moim odczuciu. Z jednej strony jest to fantastyczna powieść obyczajowa, z drugiej jeśli spojrzymy jedynie na postać głównej bohaterki, to można by nawet nazwać "Leokadię" dramatem.
Objętość książki jest naprawdę skromna, a treść to jedna wielka układanka podzielona na pojedyncze części-rozdziały, które jedynie złożone w całość dają pełny obraz. Trudno cokolwiek przytoczyć, lub zacytować i jakikolwiek fragment z książki, jaki chciałabym omówić, wydaje mi się zdradzeniem połowy fabuły, dlatego mogę jedynie wyrazić własną opinię.
Leokadia jest dziewczynką o trudnym dzieciństwie. Spoczywa nad nią ogromna odpowiedzialność, a co za tym idzie ciągła presja. W jej rodzinie kobiety od pokoleń posiadają pewną moc, która jednak nie ujawniła się w przypadku jej matki i babki. Dlatego też kobiety oczekują po Leokadii, że ona będzie kolejną, która przywróci ich nazwisku dawny blask. Jednak pech sprawia, że dziewczynka wciąż nie wyjawia specjalnych umiejętności, w przeciwieństwie do swojej kuzynki, Danieli. Jednak los sprzyja głównej bohaterce i jej również, choć znacznie później, dane jest uzyskać moc. Jej przyszłość nie jawi się jednak tak kolorowo i optymistycznie jakby chciała. Musi nie tylko uporać się z kuzynką nadużywającą władzy, ale i zyskać pewność siebie utraconą przez rodzinę i ułożyć swoje własne życie.
"Leokadia w krainie czarów" jest dosyć dobrze skonstruowana jeśli chodzi o potęgowanie napięcia, akcję, której jest bardzo dużo od samego początku, a także charaktery postaci. Jednak dla mnie ten dobrze zapowiadający się debiut został całkowicie stracony w starciu ze stylem i językiem autorki. Agata Agnieszka Włodarczyk używa tak wulgarnego i w moim odczuciu prostackiego języka, że nawet wspaniała historia nie była w stanie się obronić. Kompletnie nie mogłam skupić się na fabule spotykając "krzaczki" w każdym zdaniu. Dla mnie jest to idealny przykład tego, że nawet tak wspaniały i niesamowity, a przy tym ciekawy pomysł może stracić cały swój blask, jeśli nie zostanie równie wspaniale zapisany. Gdyby autorka nie starała się tak bardzo unowocześnić i zrezygnowała z brawury i tego niepotrzebnego popisywania się poprzez język, które wcale nie pomaga treści, to książka obroniłaby się sama, bo jest po prostu dobrze wymyślona.