Mrok, chłód, krew i zło, które otaczają i osaczają człowieka, nie ma od nich ucieczki, one po prostu są i tylko czasem usuwają się w cień by zaatakować znowu, w najmniej spodziewanym momencie. Olśniewający Paryż i jego okolice to iluzja, prawdziwe oblicze tego miasta skrywa się w cieniu zabytków i smukłej Wieży Eiffla, i nie ma w nim nic z atrakcji z turystycznych przewodników. Zagrożenie i zbrodnia wcale nie są czymś niezwykłym, wręcz przeciwnie, a policja stara się robić dobrą minę do złej gry ...
Kiedy poznałeś najgorsze strony życia od podszewki, a potem miałeś szczęście zobaczyć jego jaśniejszą stronę to zrobisz wszystko by nikt z twoich bliskich nie zaznał chociaż ułamka tej ciemności jakiej doświadczyłeś. Wiesz doskonale, że bardzo cienka granica oddziela codzienność od mrocznej rzeczywistości, która raz poznana nigdy nie da o sobie zapomnieć.
Olivier Passan zna doskonale świat, gdzie nawet w południe dostrzega się mroczne cienie sygnalizujące zbrodnię. Jako policjant od lat mierzy się ze złem tkwiącym w ludziach i ich czynach, zaznał go także w swojej przeszłości. Stróż prawa jakim się stał wciąż tropi przestępców, nie pozwala sobie na przerwę, czasem nawet zbliża się niebezpiecznie blisko do linii jakiej przekroczenie oznacza, iż stanie się jednym z tych, których ściga. Ale czy cel nie uświęca środków? Zwłaszcza kiedy ofiarami zwyrodnialca są kobiety i ich nienarodzone dzieci? Passan sam jest ojcem i dla swych synów zrobiłby wszystko, rodzina jest dla niego ostoją, jakiej nie plami się informacjami o tym, co dzieje się w czasie pracy. Zresztą zgodnie z kodeksem samurajów należy bronić niewinnych i przeciwstawiać się złu, jego zasady pozwalają trzymać się ścieżki prowadzącej poprzez cierpienie, śmierć i niesprawiedliwość oraz samemu nie pogrążyć się w mrocznej stronie swojej osobowości.
Jak długo można balansować pomiędzy większym i mniejszym złem? Ostatnie śledztwo wystawia na próbę Oliviera i zasady jakimi kieruje się od tak dawna. Litera prawa to teoria, z rzeczywistością mająca mało wspólnego, a morderca nie daje o sobie zapomnieć. Każde kolejne zabójstwo to osobista przegrana Passana, zapach śmierci zaczyna towarzyszyć mu w każdej minucie. Kto komu depcze po piętach? Policja zabójcy czy zabójca policji? Czy Passan za bardo zbliżył się do rozwiązania makabrycznej rozgrywki, a może coś mu umyka i to od dłuższego czasu? Skupiając się na szczegółach i demonach z przeszłości nie dostrzega sekretów w swoim najbliższym otoczeniu.
Mordercza gra wymaga poświęcenia wszystkiego, życie za życie, krew za krew, śmierć za śmierć ...
Kryminał w jakim tło stanowi japońska-francuska mieszanka kulturowa od początku nie pozwala się łudzić, że podział na dobrych i złych nie oznacza, że dobro i zło będzie łatwe do odróżnienia. Autor nie stawia na proste podziały i intrygę podaną na talerzu, serwuje za to czytelnikom niebanalną zagadkę w jakiej główną rolę odgrywa fascynacja Japonią i jej zwyczajami oraz to jak wpływa na ludzi. Jean-Christophe Grange nie ukazuje świata w jasnych kolorach, wręcz przeciwnie, jego postacie noszą w sobie ból i zmagają się z bliznami z przeszłości, wciąż przypominającymi o tym co miało miejsce. Od samego początku odczuwalne jest realne zagrożenie wciąż przybierające na sile i noszące różne maski. Kiedy już wydaje się, że rozwiązanie tajemnicy jest już na wyciągniecie ręki, okazuje się, iż pod tym, co widoczne, toczy się jeszcze jedna gra. Nic nie jest w niej oczywiste i powiedziane wprost, każde wydarzenie można odczytać różnie, w zależności od okoliczności. "Kaiken" to historia, która obnaża najgorsze strony ludzkiej natury, a śmierć to jedynie ostatni akord w melodii, niosącej w sobie niszczącą siłę rozpoznawalną dopiero na samym końcu.