Czy w świecie zniszczonym przez atomowe wybuchy, strawionym przez wieloletnie pożary, po którego powierzchni przechadzają się mutanty i prawdziwe upiory powstałe na skutek promieniowania może być coś jeszcze bardziej przerażającego i zagrażającego nielicznym ocalałym ludziom niż to, co ich dotąd spotkało? Jak się okazuje... może, a to, co ze sobą przyniesie może stać się ostatecznym końcem ludzkości.
Rzecz dzieje się w Nowej Hucie, jednej z dzielnic dawnego Krakowa, zaprojektowanej i zbudowanej swego czasu jako miasteczko robotnicze. To tu w podziemnych schronach z dnia na dzień żyją Ci, którym udało się przetrwać Pożogę. Na powierzchnię wychodzą jedynie szperacze przeszukujący pobliskie okolice w celu odnalezienia czegoś, co mogłoby się przydać mieszkańcom schronów, oraz patrole strażników strzegące ich bezpieczeństwa. Po dwudziestu latach od nuklearnej zagłady coraz bardziej dają się we znaki braki pożywienia, zdatnej do picia wody, jak i innych niezbędnych do przeżycia rzeczy. Nikt jednak nie zamierza się poddać, każdy twardo trzyma się życia, bo tylko ono im tak naprawdę pozostało. Morale wśród mieszkańców starają się podnosić aktorzy z trupy pana Onufrego, którzy wędrując od sektora do sektora wystawiają kolejne sztuki ku pokrzepieniu serc, niosące nadzieję oraz przypominające wydarzenia z czasów sprzed apokalipsy. Wśród nich jest nastoletni chłopak o imieniu Marcin, dla którego opowieści o dawnym, lepszym świecie wydają się być wyssane z palca, wręcz niemożliwe, by były prawdziwe. No bo dlaczego niby ludzie żyjący w tak idyllicznym świecie, mający nieograniczone możliwości rozwoju oraz wszystko, czego dusza zapragnie na wyciągnięcie ręki postanowili nagle go doszczętnie zniszczyć, obracając wszystkie te cuda w perzynę? Przychodzi jednak taki dzień, który pokarze chłopcu, jacy potrafią być ludzie... A będzie to bolesna nauka. Zdradzony i zmuszony do ucieczki Marcin opuszcza wraz ze swą przyszywaną siostrą jedyny znany mu dom. Młodzi uciekinierzy upatrują dla siebie nadzieję na ratunek w odległym od schronów Kombinacie, owianym tajemnicą miejscu, w którym ponoć ludzie żyją w prawdziwych luksusach. Tylko czy uda im się znaleźć do niego drogę? I czy jego mieszkańcy zechcą ich do siebie przyjąć? Tymczasem z centrum Krakowa nadchodzi nowe, nieznane zagrożenie, niebezpieczeństwo, które może położyć kres istnieniu wszystkich ocalałych mieszkańców Nowej Huty.
"Wszyscy jesteśmy fragmentami wymarłej, zaginionej cywilizacji (...) Tyle że nie będzie archeologów, którzy mogliby nas odkopać i zbadać."
Historia opowiedziana w powieści toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy uciekinierów ze schronów starających się dotrzeć do miejsca, które zapewni im bezpieczeństwo i które być może stanie się ich nowym domem. Z drugiej zaś jest grupka wyszkolonych żołnierzy, uważanych za elitę, wysłanych śladem tych pierwszych, aby ich schwytać i doprowadzić z powrotem do schronu przez oblicze sprawiedliwości. Wszyscy oni przemierzają zniszczone ziemie stawiając czoła kolejnym niebezpieczeństwom, czy to w postaci zmutowanych stworów, czy też przedstawicieli kilku zróżnicowanych enklaw żyjących na powierzchni - bandytom, komunistom, faszystom, kanibalom, popielnym, muzealniakom, duchom... Dzięki zabiegom autora mogłam dość dokładnie wyobrazić sobie wszystkie te klany jak i mutanty, zarówno ich wygląd czy zachowania, a także miejsca, które obrali za swe siedziby.
"I co ludzie robili z tym życiem? Zabijali się nawzajem. A w najlepszym wypadku ukrywali się przed sobą, zamiast współpracować."
Wizja świata po apokalipsie przedstawiona przez Pawła Majkę w jego powieści jest w pewien sposób przerażająca. Czemu? Po nuklearnej zagładzie wydawać by się mogło, że zmianie ulegnie ludzka mentalność, skończą się wojny, wzajemne aluzje, ludzie w końcu zaczną szanować nie tylko siebie, ale też innych, będą dbać o wspólne dobro oraz przyszłość. Nie będzie już układów i potajemnych spisków, a zwłaszcza walk o władzę, która to właśnie doprowadziła do zagłady całego świata. Sądziłby kto, że dla ludzkości najważniejszym priorytetem stanie się chęć przetrwania oraz odbudowanie tego, co utracono. Ale nic z tego. Autor daje nam jasno do zrozumienia, że człowiek tak naprawdę nie potrafi się zmienić, jest zepsuty do szpiku kości, kłamliwy, przebiegły, egoistyczny i rządny władzy za wszelką cenę. To naprawdę bardzo smutne, bo jeśli tak jest naprawdę, to ludzkości grozi zagłada szybciej, niż się tego spodziewa. I nie będzie dla niej żadnego ratunku. Znikąd nadziei...
W "Dzielnicy obiecanej" zabrakło mi dwóch rzeczy - wyrazistego głównego bohatera oraz tego szczególnego napięcia odczuwalnego podczas lektury powieści, jak to miało np miejsce przy okazji zgłębiania historii opowiedzianej przez Glukhovsky'ego w jego dziele "Metro 2033". Marcin jest jaki jest, można by rzec, że to taki zwykły, dość przeciętny nastolatek. Co prawda posiada pewną szczególną umiejętność, która wyróżnia go na tle większości postaci przewijających się na kartach powieści, jednakże nie ma w nim tego czegoś, co pozwoliłoby mi bardziej się z nim zżyć, mocniej przeżywać wszystko to, co dane mu było przeżyć, a co za tym idzie - kibicować mu. To samo tyczy się wspomnianego napięcia, które starał się zbudować w swym dziele Majka. Jest wyczuwalne, to fakt, niemniej jednak włos nie jeżył mi się na głowie, ani nie pojawiła się na mej skórze gęsia skórka. Nie miałam więc większych oporów, by przerywać lekturę i odkładać ją na bok, by powrócić do niej później. Trochę szkoda, bo liczyłam na coś o wiele lepszego. Ale spokojnie, nie twierdzę bynajmniej, że książka ta jest zła, bo to byłaby nieprawda. To całkiem niezła historia, opowiedziana dość zgrabnie. Widać, że autor ją sobie dokładnie przemyślał, tylko że w ostatecznym rozrachunku nie wszystko wyszło tak, jak tego oczekiwałam. Gdyby bardziej dopracował te dwa wspomniane powyżej elementy, wówczas uznałabym "Dzielnicę obiecaną" za bardzo dobrą lekturę i bez żadnych oporów polecałabym ją wszystkim miłośnikom cyklu Uniwersum Metro 2033. A tak otrzymuje ode mnie ocenę dobrą, co oznacza, że jak najbardziej warto poświęcić jej swój czas, jednakże lepiej nie spodziewać się po niej jakiegoś wielkiego "wow" oraz emocji, które doświadczyć można było podczas lektury powieści Glukhovsky'ego.
Moja ocena: 4/6
http://magicznyswiatksiazki.pl/?p=13779