Wierna- Veronica Roth

Recenzja książki Niezgodna: Wierna
Historia 26 letniej Veronicy Roth jest prawie tak niezwykła jak jej książkowych przyjaciół. To wręcz niepojęte jak jedna historia antyutopijnego świata podzielonego na frakcje, a wreszcie historia miłosna Tris i Tobiasa, odmieniła jej życie. Miliony fanów i miliony sprzedanych egzemplarzy. Ale skąd ten szum? I męczące już porównywanie do kultowych Igrzysk? Jak szesnastoletnia dziewczyna mogła namieszać w tylu biografiach?
Już wyjaśniam.
To książka o wyborach, o miłości i oddaniu. I o swoim miejscu na ziemi. O rodzinie też. O wartościach, bez których człowiek jest niczym. Ale też o wolności i o tym, że każdy ma do niej prawo, że każdy łaknie ją mniej lub bardziej świadomie. Tak, ta książka, ba ta seria jest o tym wszystkim.
Czasem żałuję, że nie odkryłam tej serii dopiero dziś. Zaszyłabym się gdzieś w domowym zaciszu i pochłonęłabym „Niezgodną”, „Zbuntowaną” i Wierną” jedną po drugiej. Efekt byłby zapewne lepszy. Pewnie recenzja również.
Ale tak się nie stało. Wierną przeczytałam już 4 godziny i 32 minuty temu (już minęła godzina?!) ocenię ją właśnie tak jak czuje. Jak czuję teraz.
Na początku jest intrygująco. Dawne frakcyjne Chicago praktycznie już nie istnieje. Walka bezfrakcyjnych i tzw. Wiernych idei frakcyjności wisi na włosku. Tris, Tobias i ich przyjaciele zamiast szykować się do walki wybierają drugą opcje. Bardziej niebezpieczną i tajemniczą, postanawiają wyjechać z miasta. Nie wiedzą co ich tam czeka, czy cokolwiek na nich czeka. A jednak decyzja zapada, a akcja powieści przyspiesza ku mojej radości.
Przyspiesza na moment.
Pozostawię Was z tą okrojoną liczbą informacji dla Waszego dobra. Niech wizja tego, co nasi bohaterowie spotkali poza granicami miasta będzie, wzbudzającą Waszą niezdrową ciekawość, tajemnicą. Spoiler to jedno z najgorszych świństw.
Wracając do mojego oskarżenia. Tak, tak tego, że akcja przyspiesza tylko na moment.
W miejsce, które nasi bohaterowie przybywają dostarcza im wiele odpowiedzi. Niezbędnych i fundamentalnych. Po dwóch częściach pytań lub życiu z kłamstwem my- czytelnicy, jak i sami bohaterowie zostają wyprowadzeni z błędu w jakim żyli. Klapki odsłonięte, a prawda okazuje się trudniejsza niż komukolwiek mogłoby się wydawać.
W tym momencie jestem jeszcze usatysfakcjonowana. Klocki nareszcie się układają. Ale później dostajemy kolejne informacje, kolejne i kolejne. Żeby nie powiedzieć, że następne i tak jeszcze bardzo długo. Środek książki jest dość przegadany. Przeplatany z nutką dowodów miłości, uwielbianej przez czytelników pary, Tris&Tobias. Wszystko to sprawie, że zaczynam się męczyć. Jakbym nie czytała finalnej odsłony trylogii, a pracowała w kopalni. Bo niby akcja powieści jest napięta i niepewna. Niby nie da się przewidzieć, co wydarzy się za chwile. Jednak jest coś w tej książce, co zmusza mnie do stwierdzenia, że wszystko jest takie „płaskie”. Wiele razy próbowałam wchłonąć w ten świat, ale i tak czarne literki pozostawały na białym papierze, a ja siedziałam na tapczanie z książką w ręku. A wierzcie mi wolałabym walczyć w świecie Tris, o ile rozumiecie o co mi chodzi.
Czy ktoś jeszcze miał takie odczucie?
Później mam wrażenie, że weszłam Vernice Roth na ambicję bo 70-80 stron do końca to sprint. Emocjonalny rollercoaster. Mieszanka wszystkiego, co w pozostałych częściach było najlepsze. Plus coś specjalnie od „Wiernej” niespodziewane i wgniatające w fotel zakończenie. Nie sposób się oderwać. Nie sposób odgonić wyrzuty sumienia, że tak łatwo mogłam skreślić taką powieść.
Pozostaje jeszcze zwrócić uwagę na dwubiegunową narrację książki. To zaskakujący strzał w dziesiątkę. Z jednej strony Tris, którą zdążyliśmy już poznać i pokochać, z którą byliśmy w najgorszych momentach jej życia. Ale dostajemy coś jeszcze. Istną gratkę dla czytelników. Tajemniczy Tobias dostaje w „Wiernej” swoje 10 minut. Mam wrażenie, że odkrywamy go od nowa, tak naprawdę. Pozostaje przyklasnąć Veronice za ten drobny ukłon w stronę fanek książkowego Cztery.
Choć oczywiście teraz, gdy znam już zakończenie stukam się w głowę jakim cudem nie domyśliłam się czym tak naprawdę miał służyć ten zabieg. Ale ciii!
Nie byłabym sobą gdybym nie wróciła do zakończenia. Brak na nie słów. Jest dokładnie takie jakie powinno być. Dopiero ono daje całej trylogii jakieś głębsze znaczenie. Przeczytałam na stronie wydawnictwa Amber takie oto słowa Vernici Roth: “Boję się różnych rzeczy, ale wybrałabym Nieustraszoność, bo myślę, że odwaga, zwłaszcza odwaga, która daje ci siłę do działania dla dobra innych niezależnie od konsekwencji, jest bardzo ważna.” I to wyjaśnia wszystko. I wiecie co? Moim zdaniem Veronica Roth jest jedną z odważniejszych autorek młodzieżówek.
Niezgodna, Zbuntowana, Wierna. Jednak przede wszystkim zapamiętana przez miliony czytelników na całym świecie.

źródło: pokolenie-zaczytanych.blogspot.com
Dodał:
Dodano: 24 IX 2014 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 262
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Paula
Wiek: 31 lat
Z nami od: 21 VIII 2014

Recenzowana książka

Niezgodna: Wierna



Tytuł oryginalny: Allegiant Data wydania: 3 czerwiec 2014 Finał bestsellerowej trylogii „Niezgodna”. Społeczeństwo oparte na frakcjach, w które Tris Prior wierzyła, jest w rozsypce – rozbite przez przemoc i walkę o władzę, a także zranione przez stratę i zdradę. Dlatego kiedy nadarza się okazja wyruszenia w świat poza granicami, które zna, Tris jest gotowa. Może tuż za murem, ona i Tobias znajd...

Ocena czytelników: 4.78 (głosów: 60)