Zegara biologicznego oszukać się nie da. Choćbyśmy wcześniej w ogóle nie brali pod uwagę powiększenia rodziny to trzeba się liczyć z tym, że pewnego dnia natura może się upomnieć o swoje. Jednak, jak mówi stare powiedzenie „w tym cały jest ambaras żeby dwoje chciało na raz.”
Tak właśnie jest w przypadku Iśki i Rafała. Kiedy brali ślub, nie było mowy o dzieciach. Ona liczyła na karierę w bibliotece, a on dzieci uważał za małych, kłopotliwych krzykaczy. Przyszedł jednak moment, kiedy w Iśce zaczęło się coś zmieniać. Coraz bardziej pragnęła dziecka, ale Rafał nie chciał o tym nawet słyszeć. Manifestując swoją niechęć zaangażował się w protest mieszkańców kamienicy przeciwko budowie placu zabaw. Aby zyskać pewność, że przedsięwzięcie zakończy się sukcesem, Rafał nawiązuje kontakt z lokalną mafią. Jednak czy w tym przypadku cel uświęca środki?
Jakiś czas temu czytałam „Póki pies nas nie rozłączy” Pana Romualda Pawlaka. Książka okazała się na tyle wciągająca, że gdy tylko zobaczyłam na bibliotecznej półce „Związek do remontu”, nie wahałam się ani chwili. Obydwie książki utrzymane są w podobnym stylu. Lekkie pióro Pana Pawlaka idealnie współgra z wciągającą i zabawną fabułą. Akcja rozgrywa się w niewielkim miasteczku, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą i trudno jest pozostać anonimowym. Autor, ze sporą dawką humoru i lekkim przymrużeniem oka przedstawia historię małżeństwa, które przechodzi kryzys. Powodem konfliktu jest dziecko, którego ona pragnie, a on coraz bardziej stara się jej udowodnić jak wielki błąd popełnia. Autor nie traktuje jednak tego problemu poważnie. Nie analizuje uczuć ani nie ocenia swoich bohaterów. Wikła ich za to w cały szereg przezabawnych sytuacji. Zdradzę Wam tylko, że w książce pojawia się pewien kot o dość dziwnej osobowości, objęty klątwą laptop i oczywiście lokalna mafia.
„Związek do remontu” to historia z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Idealna do czytania dla relaksu i poprawy nastroju.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/