Muszę przyznać, że z ogromną niecierpliwością czekałam na ten tom, gdyż końcówka „Miliona słońc” zaskoczyła, a opis „Cieni Ziemi” obiecywał kolejne zagadki. I muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Autorka utrzymuje niesamowicie wysoki poziom. Przez całą książkę serwuje nam mnóstwo napięcia. Prawie do samego końca nie wiemy czym lub kim są tajemniczy obcy i nie można nawet się tego domyśleć – za to ogromny plus. Jeszcze większy za prawdę o nich. Mnie samą tak zaskoczyło, że byłam w niezłym szoku. Przez cały czas obserwowałam i kibicowałam bohaterom w tych ciężkich momentach. Nareszcie poznajemy rodziców Amy, ale także innych zamrożonych. Ponownie mamy do czynienia z romansem, ale schodzi on na dalszy plan.
„Lepiej umrzeć ze smakiem wolności na ustach, niż żyć długo i udawać, że nie dostrzegamy ścian własnego więzienia.”
Beth Revis wykreowała zupełnie inny świat – nareszcie wyrywamy się z tej metalowej klatki, w której spędziliśmy czas w poprzednich dwóch tomach. Gdy czytało się opisy z nim związane z łatwością można było sobie go wyobrazić, a to dzięki bardzo plastycznemu językowi. Zupełnie nowe rośliny czy stworzenia żyjące na nowej Ziemi przypominały te nasze, ale były zupełnie inne.
Autorka porusza też inne kwestie. Chyba jedną z najważniejszych jest idea niewolnictwa i przymusowej pracy. Czy można zniewolić jedną osobę by druga miała lepsze życie i osiągała przez to korzyści? Kiedy trzeba powiedzieć nie? Więcej nie napiszę, bo musiałabym zdradzać fabułę, a to odebrałoby radość z czytania i odkrywania prawdy samemu.
Stwierdzam z przyjemnością, że „Cienie Ziemi” zakończyły idealnie całą trylogię. Powrócę do niej z miłą chęcią. Polecam ją wszystkim, a zwłaszcza miłośnikom przygód.
http://magiczneksiazki.blogspot.com