Debbie Macomber to poczytna autorka romansów, która na swoim koncie ma przeszło 150 napisanych powieści. Ta liczba robi wrażenie, ale jednocześnie budzi wiele pytań. Między innymi o to, czy są one jakościowo dobre, czy to tylko mała maszynka do zarabiania pieniędzy ckliwymi opowieściami. Kiedy przeczytamy kilka książek tej autorki, z pewnością odniesiemy inne wrażenie. Jej historie to ciepłe opowieści, w których uczucia dobre i negatywne przeplatają się ze sobą. Sielanka i tragedie bohaterów łączą się w jedno, tworząc powieści barwne i wciągające. Podobnie jest z prezentowanym tytułem „Wiosna w różanej przystani”. Tutaj nic nie jest człowiekowi obce…
W tej części po raz kolejny lądujemy w przytulnej przystani Jo Marie Rose. Tym razem jednak, prócz losów głównej bohaterki, poznajemy historie jej gości: małżeństwa Shiversów, którzy w pensjonacie zamierzają świętować swoje złote gody, ich wnuczkę Annie, która po rozstaniu z narzeczonym niespodziewanie przeżywa nowe uczucie, ale również cichą Mary – chorą na raka kobietę, która w obliczu swojego cierpienia postanawia rzucić wszystko i raz jeszcze spotkać mężczyznę swojego życia.
„Wiosna w różanej przystani” to kontynuacja poprzedniej książki DebbieMacomber – „Pensjonat wśród róż”. I o ile pierwsza część była świetna, to ta – wprost prześwietna. Ale po kolei. Zacznijmy może od tego, że ta powieść to splot kilku historii, w których każdy bohater opowiada inną. Tak jak wspomniałam – od sielanki do tragedii, i to tutaj sprawdza się w stu procentach. Nie mamy do czynienia z ckliwym romansem, który zapycha czas czytelniczkom. Każdego rodzaju uczucie jest dobrze ulokowane i dobrze ukazane, dzięki czemu świetnie wpływają na nasz nastrój podczas lektury. Można się śmiało zrelaksować, wczuć w daną sytuację, co nie tylko sprawia frajdę, ale niesamowicie pobudza wyobraźnię. I choć z kartek często bije prostota, to ujmuje czytelnika po całości.
Ten tytuł to pewnego rodzaju ucieczka w spokojne miejsce. Bo Debbie Macomber ma to do siebie, że swoją fabułą potrafi niesamowicie uspokoić wewnętrznie. Człowiek siada do lektury, czyta ją i po prostu przepada. I wszystko za sprawą kilku bohaterów i ich losów. Może dlatego, że często są nam bliskie? Że potrafimy się z nimi utożsamić? Można gdybać do woli, jednak jedno jest pewne – powieści tej autorki potrafią oderwać od rzeczywistości. Wyrywają z chaosu i zatapiają czytelnika w spokojnej lekturze…
„Wiosna w różanej przystani” to z pewnością świetna lektura. Spokojna, lekka i mocno wciągająca. Losy bohaterów zostały ukazane w prosty, acz niebanalny sposób, dlatego nie wydaje nam się, że fabuła to zlep ludzkich porażek. Debbie Macomber po raz kolejny udowodniła, że pisać można o wszystkim i ubrać to w takie słowa, które nie pozwolą nam odłożyć książki aż po jej skończeniu. Przyjemna, czasem smutna, ale również zabawna. Czegóż więcej chcieć? Gorąco polecam!