„Kiedyś było nas więcej. Bez wątpienia. Nie tylu, żeby wypełnić stadion czy salę kinową, ale na pewno więcej niż teraz. Po prawdzie sądzę, że nikt już nie został. Oprócz mnie. Tak to jest z rzadkimi okazami. Są wysoko cenione i pożądane. I dlatego wymierają.”
Czyż nie ma wielu książek o wampirach? Oj tak, jest ich pełno. A to kolejna.
Głównym bohaterem i zarazem narratorem jest siedemnastoletni Gene. To on opowiada nam o zasadach rządzących jego światem. Dzięki niemu poznajemy przyzwyczajenia wampirów oraz to jak się zachowują. Momentami denerwowało mnie to jak Gene potrafił być... głupi. Czasami miał coś przed oczyma, a tego nie widział. I to nie jedyne chwile, kiedy coś mnie od niego odpychało. Na początku jakoś tego nie odczuwałam, dopiero w momencie kiedy spotkał innych jemu podobnych i ich bezczelnie okłamał. Tego już nie potrafiłam zrozumieć. Rozumiem chęć przetrwania, ale przecież nic by mu nie zaszkodziło powiedzieć im prawdę. Przez to wszystko nie zapałałam do niego ogromną sympatią. Chociaż można podziwiać go za silną wolę przetrwania. Za to niezmiernie polubiłam inną bohaterkę – Sissy. Takie postacie to mogą występować wszędzie – pomimo strachu potrafią być silne.
Pomimo mojego nieporozumienia z Genem, cały czas trzymałam za niego kciuki, bo autor potrafił wytworzyć napięcie. Od początku do samego końca bałam się, że zrobi coś, co go zdradzi przed krwiożerczymi potworami. W pewnym momencie podczas czytania pojawił się taki błysk w głowie. Nie wiem dlaczego, ale niektóre fragmenty przypominały mi... „Igrzyska Śmierci” Suzanne Collins. Losowanie, zabranie przez siły rządowe do ośrodka, szkolenie, ogromny bankiet na cześć łowców, walka na życie i śmierć – obecne tu i tu. Bez względu na te wady, powieść czytało się szybko i przyjemnie. Andrew Fukuda wykreował brutalny świat rządzący się swoimi zasadami. Mam nadzieję, że autor poprawił te błędy w kolejnym tomie.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/