Wieki już nie czytałam książek Nicholasa Sparksa, a przecież zawsze tak bardzo go uwielbiałam. I teraz po długim, długim czasie nadarzyła się taka wspaniała okazja, by chwycić po książkę jednego z moich ulubionych autorów. Sami z pewnością rozumienie, że nie mogłam się powstrzymać
Czytałam już wiele jego powieści, ale mimo tego nadal jest jeszcze kilka takich tytułów, z którymi miałabym ochotę się zapoznać. "Anioł stróż" był właśnie jednym z nich
Julie jako młoda dziewczyna przeprowadziła się do malutkiego miasteczka gdzie kilka osób naprawdę bardzo pomogło stanąć jej na nogi. Jedną z takich osób był właśnie Jim, z którym później Julie wzięła ślub. Akcja książki zaczyna się już po tym jak nasza główna bohaterka w wieku dwudziestu pięciu lat została wdową. Jim chorował więc odpowiednio przygotował się na swoje odejście. Po jego śmierci Julie otrzymuje od niego list i pudełko, w którym znajduje się szczeniak. Jim przysłał jej przyjaciela, obrońcę, który będzie nad nią czuwał. Śpiewak jest niemieckim dogiem więc wyrasta na prawdziwego olbrzyma i jest wspaniałym przyjacielem dziewczyny. Cztery lata później Julie dojrzewa już do tego, aby zacząć życie od nowa. Zaczyna umawiać się z Richardem - przystojnym, dobrze wychowanym, niezwykle szarmanckim i miłym mężczyzną. Jednak to raczej nie to. Julie nie czuje, aby coś między nimi zaiskrzyło, za to coraz bardziej zastanawia się czy jest szansa, że pomysł związania się ze swoim najlepszym przyjacielem, który jest w niej zakochany od lat, wypali... Jednak chce spróbować, bo ona również coś do niego czuje. Odrzuca więc Richarda, który nie tylko nie ma zamiaru przyjąć tego do wiadomości. On zrobi wszystko, aby Julie była tylko i wyłącznie jego. Nic, ani nikt nie staną mu na przeszkodzie...
Powiem Wam, że brakowało mi powieści Sparksa... Przez tyle czasu nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale teraz kiedy chwyciłam po tę książkę zrozumiałam, że tęskniłam za jego historiami
Miłość przeplatająca się z kryminalnymi sprawami. Radość i przerażenie, uśmiech i łzy, szczęście i tragedia... Właśnie takie rzeczy znajdziemy w książkach Nicholasa Sparksa. I choć tym razem nieco ciągnęła mi się ta historia, rozwinięcie było dosyć długie i zanim zaczęło się coś konkretnego dziać minął niezły kawałek książki, mimo tego i tak czytałam ją z zapartym tchem, ponieważ wiedziałam, że coś się wydarzy, ale kompletnie nie wiedziałam co to będzie tym razem...
Nie skłamię mówiąc Wam, że uwielbiam tego autora. Wszystkie jego książki są naprawdę poruszające,emocjonujące, trzymają w napięciu, wciągające, realistyczne, pomysłowe, życiowe... Mogłabym Wam wymienić takich przymiotników jeszcze mnóstwo, ale po co? Historie te są jednocześnie piękne jak i dramatyczne, takie słodko-gorzkie. Jestem pewna, że doskonale wiecie o co mi chodzi
Nie wiem czy powstała ekranizacja tej książki, ale jeśli tak to koniecznie będę musiała ją oglądnąć!