„Krzyk Icemarku” Stuarta Hilla to książka dla dzieci, jednak każdy, kto marzy o świeci innym niż ten w którym żyje, odnajdzie się w niej znakomicie.
Thirrin jest trzynastolatką i żyje w Icemarku, małym królestwie władanym przez jej ojca. Dziewczyna bardziej od nauki woli przejaźczki konne i sztuki walk. Kiedy mała księżniczka kończy czternaste urodziny wszystko się zmienia. Okazuję się, że nad małym państwem wisi widmo zagłady. Imperium Polipontyjskie pragnie podbić ten mały kraj. Król Redrought wyrusza na straceńczą misję, by jego córka mogła wyruszyć wraz z ludem poszuka schronienia i zyskać sprzymierzeńców, by wygrać wojnę. I tak oto młoda Thirrin Freya Silnoręka Lindenshield, Rysica Północy, Królowa Icemarku wraz ze swoim przyjacielem Oskanem- Synem Czarownicy, wyrusza w niebezpieczną podróż do Krainy Duchów, by ocali swój kraj.
Postawa dziewczyny jest godna podziwu, w wieku czternastu lat spadł na nią wielki obowiązek i Thirrin robi wszystko by udźwignąć to brzemię. Z początku wydało mi się to wręcz nienaturalne i naciągane, no, bo jak tak młoda osoba może zostać królową, brać czynny udział w wojnie i prowadzić ważne pertraktacje. Wrażenie to szybko uleciało dzięki autorowi, który pięknie pokazał jej starania oraz świadomość samej Królowej, co do swojego wielu. Thirrin robiła wszystko, aby pokonać swoje lęki i obawy, wykazała się niezłomną odwagą dzięki czemu szybko przekonała do siebie lud oraz Króla wilkołaków, któremu zaimponowała swoją postawą. Moim ulubiony bohaterem jest Oskan- Syn Czarownicy. Często humorzasty, lecz wierny swojej przyjaciółce.
Wszechwiedzący narrator często przekazuje informacje z obozu wroga, o których nie wiedzą Thirrin i jej świta, co dodatkowo potęguję napięcie. Akcja bardzo szybka, Thirrin wraz z Oskanem przemierzają skutą lodem Krainę Duchów, pełną niebezpieczeństw. Dziewczyna bardzo się stara, a jej wysiłki zostają nagrodzone.
Może się wydawać, że wampiry, wilkołaki, czarownice a nawet mówiące lamparty przepełniają nasz rynek, ale Pan Stuart Hill stworzył wspaniały nowy świat ogarnięty wojną. Jest to coś nowego i świeżego.
Niewątpliwie książka jest oryginalna, ale też niedoskonała. Osobiście brakowało mi prywatnych spraw bohaterów. Thirrin pragnie ocali swój kraj a Oskan jej w tym pomaga. Skupiamy się na walkach i misji, ich przyjaźń się pogłębia, ale nie jest pokazane jak. Brak mi osobistych rozmów, które dodałyby lekkości całej powieści, tym bardziej, że Thirrin to bardzo poważna osoba. Wielokrotne podkreślanie tytułów wszystkich królów i zbyt pompatyczne rozmowy, również mnie irytowały, moim zdaniem bohaterowie mogliby trochę odpuścić i nie podkreśla tak swojej pozycji. Przydługie opisy i mała ilość dialogów stają się czasami nużące. Każdą rozmowę między bohaterami śledziłam z podwójną ciekawością i delektowałam się nimi. Jest to książka skierowana do młodszego odbiorcy, dlatego wybaczę ugrzecznione walki, w których brakowało drastycznych i krwawych szczegółów.
„Krzyk Icemarku” to książka interesująca i wciągająca. Piękna postawa młodej królowej robi wrażenie i powoduje, że chce się być lepszym. Widowiskowe walki i barwni bohaterowie sprawią, że każdy zatraci się w „Krzyku Icemarku”. Książka dla dzieci, ale jeśli ktoś pragnie znów poczuć magie i smak młodzieńczych lat, szczególnie polecam.
4+/6