Greenomania trwa w najlepsze. Gdzie nie spojrzysz jakaś książka nawinie ci się pod oko albo plakat filmu Gwiazd naszych wina, który w głównej mierze jest sprawcą tego zamieszania. Tak przyznaje się, też zostałam wciągnięta w to całe zamieszanie, choć nie podejrzewałam, że tak się stanie.
Większość greenomaniaków zachwyca się właśnie wyżej wymienionym tytułem, jednak mi serce skradła całkiem inna książka, która jest uznawana za jedną z gorszych, jakie wyszły z pod pióra tego autora, a dokładnie rzecz mówiąc 19 razy Katherine.
Głównym bohaterem jest Colin Singleton. Chłopak uznawany jest za cudowne dziecko, gdyż bardzo łatwo przyswaja wszelkie informacje. Jednak mimo swoich zdolności nie był wstanie ochronić swojego serca przed złamaniem. I to nie po raz pierwszy, bo dziewiętnasty. I nie przez byle kogo, bo przez Katherine, która byłą jego dziewiętnastą dziewczyną o tym imieniu. Aby odnaleźć sens życia i zaleczyć zranione serce, Colin wyrusza w podróż po Ameryce wraz ze swoim przyjacielem Hassanem. Podczas tej podróży chłopak wpadnie na pomysł stworzenia wzoru matematycznego, zwanego Teorematem, za pomocą którego ludzkość będzie mogła wyliczyć kto, kogo i kiedy porzuci.
To jest już moja trzecia książka Johna Greena, która przeczytałam. Jest ona zupełnie inna od Gwiazd naszych wina i Szukając Alaski. Nie rozumiem dlaczego jest ona uznawana za dość słabą. Czy to przez matematykę? Czy może czytelnicy oczekują, że przy każdej jego powieści będą zalewać się łzami. Mi ta książka podobała się niesamowicie i zyskała miano ulubionej.
Bardzo, ale to bardzo polubiłam się z głównymi bohaterami. Colin, który dla wielu może być denerwujący, dla mnie był przeuroczy, aż miałam ochotę go wyściskać. Miał tam te swoje momenty, gdzie gadał i gadał o rzeczach, o których nikt inny poza nim nie miał pojęcia. Miało to w sobie swój urok i poniekąd żałowałam, że nie mam na imię Katherine. Tym, który sprowadza go do normalności jest Hassan, z którym przyjaźni się od dawna. To on go powstrzymuje od mówienia na dziwne tematy, to jemu Colin się wypłakiwał, gdy każda kolejna Katherine go rzucała. Ta para została dobrana do siebie idealnie.
Teoremat mnie nieco przeraził. Ogólnie unikam matematyki jak ognia, odkąd skończyłam liceum i bałam się, że nic kompletnie nie zrozumiem z niego. Całe szczęście wszystko w miarę łatwo i przejrzyście jest wytłumaczone. Szkoda, że taki wzór naprawdę nie istnieje, bo myślę, że wiele osób chciałoby uniknąć związków, które nie miały przyszłości.
To co najbardziej zachwyciło mnie w tej książce to narracja. Jest ona prowadzona w trzeciej osobie, ale jakby w pierwszej. Dzięki dopiskom od narratora, ma się wrażenie jakby on rozmawiał z czytelnikiem. Poprowadzona jest ona bardzo lekko i z przyjemnością się czyta się tę całą historię.
Już przy Gwiazd naszych wina spodobał mi się humor jaki wprowadza do swoich książek Green. Przy 19 razy Katherine praktycznie non stop się śmiałam. A to coś Hassan powiedział, a to autor coś dodał w swoim dopisku, albo coś śmiesznego spotkało chłopaków.
Niesamowita była ta książka. Czy gorsza od innych? Dla mnie nie, ale to oczywiście pozostaje do Waszej oceny. Wiadomo każdy ma swoje gusta. Ja się przy niej rewelacyjnie bawiłam, bardzo szybko się ją czytało. Może by się znalazły jakieś jej minusy, ale przyznam szczerze, że jestem nią tak oczarowana, że ich nie widzę.
http://book-please.blogspot.com/2014/08/19-razy-katherine-jo...