„Jesteś Władcą Czasu: jednym z wybrańców z wrodzonym darem przemieszczania się i manipulowania Czasem.”
Alexandra Monir jest wokalistką, kompozytorką oraz powieściopisarką. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła wydaniem książki „Poza czasem”. Aktualnie pracuję nad nową powieścią - „Suspicion” (z ang. podejrzenie, nieufność), której premiera ustalona jest w USA na 9 grudnia.
"Znalazł drogę by do mnie wrócić" - tak właśnie myśli Michelle widząc swą miłość z XX wieku w gmachu swej szkoły i czując ogromne szczęście. Ono jednak pryska, jak bańka mydlana, gdy tylko dziewczyna zauważa, że Philip ani nie pamięta siebie z przeszłości, a co gorsze - nie poznaje jej. Nastolatka chcąc odzyskać miłość swojego życia, postanawia przypomnieć chłopakowi wszystko... ale jak to zrobić, by jej uwierzył i nie wyśmiał? To jednak nie koniec problemów, z jakimi dziewczyna musi się zmierzyć. Ktoś chce dokończyć stare porachunki, w które przez ojca, wmieszana jest Michelle. Czy ktoś jej pomoże, wytłumaczy kim jest, co wokół niej się dzieje?
„Nawet jeśli w przyszłości pamięć mnie zawiedzie, to z całą pewnością będę jednak w stanie wrócić po śladach swej duszy.”
Jak pamiętacie, a może i nie - „Poza czasem” bardzo mi się podobało, więc tylko czekałam, kiedy wydana zostanie kontynuacja tej powieści. W końcu trafiła w moje łapki, jak się okazało z wielką i miłą niespodzianką w środku . Tym bardziej szybciutko zapragnęłam ją przeczytać.
Akcja, akcja i raz jeszcze akcja - już od pierwszej strony czytelnik zostaje "wrzucony" w sam wir wydarzeń oraz niespodziewanych zwrotów fabuły. Powieść rozpoczyna się momencie zakończenia tomu pierwszego (tego okropnego zakończenia) i mknie przez tajemnice, szukanie sposobu na powrót pamięci, podróże w czasie, muzykę... i można by tak wymieniać dalej.
Co warte zauważenia, wczytując się w powieść, zauważyć można, że autorka przez 2 lata (tyle czasu pisała drugi tom) poprawiła swój kunszt pisarski. Widać, że długo pracowała nad pozycją. Styl i język uległ zmianie - widać w nim dojrzałość i pewniejsze pióro. Autorka nie opowiada już prostej i pięknej historii o miłości - ona ją po prostu snuje.
„Zostawiłem za sobą przeszłość i teraźniejszość. Niech prowadzi mnie przyszłość.”
Podróże w czasie - jak ja uwielbiam ten wątek w książkach! Pani Monir po raz kolejny czaruje nas XX wiecznym Nowym Jorkiem, wplatając opisy miejsc i wydarzeń. Niestety jest ich już dużo mniejsza ilość niż w tomie pierwszym, co troszkę mnie zawiodło. Podróżowanie w czasie przez bohaterkę stało się bardziej takimi poszukiwaniami odpowiedzi, niż podróżowaniem z ciekawości. Ale przez ten brak opisów, pojawiło się więcej miejsca na akcję.
Muzyka też niestety schodzi na daleki plan, przez co autorka dołączyła tylko jedną piosenkę, której posłuchać możecie na dole. Oprócz niej jest jeszcze wspomnienie jednego utworu z tomu pierwszego. Ogólnie jednak o muzyce jest znacznie mniej niż w „Poza czasem”.
Bardzo podobał mi się zabieg, jaki wprowadziła autorka do całej książki - a mianowicie dodanie co jakiś czas fragmentów z "Podręcznika Stowarzyszenia Czasu", który znajduje główna bohaterka. Dzięki tym fragmentom, czytelnik zdobywa nowe, ciekawe informacje. Równie interesujące są rozdziały pochodzące z dziennika ojca dziewczyny. Powodują, że historia nabiera innego, magicznego wymiaru.
Pojawiają się również nowe postacie, które jeszcze bardziej urozmaicają fabułę i dodają jej tajemniczości. Szczególnie godną uwagi kreacją jest Rebecca, która nieźle namieszała w całej powieści, ale to dzięki niej jest tak dużo akcji.
Warto też dodać, że sama główna bohaterka - tak jak i historia - dojrzała. Dziewczyna stała się bardziej pewna siebie, bo w końcu walczy o miłość.
Jeśli pamiętacie, pierwsza część kojarzyła mi się z „Trylogią Czasu”, tak tej, w ogóle nie myślałam przy czytaniu porównywać z serią Pani Gier. Mimo, że obie opowiadają o podróżowaniu w czasie - w tym tomie widać znaczące różnice między nimi.
„Bo teraz, kiedy wyszedłem w końcu z tego... z tej mgły, nie chcę już tracić ani chwili. Muszę być w twoim życiu.”
Jeśli jednak mam być szczera - jakoś nie za bardzo podoba mi się okładka książki. Jak w pierwszym tomie mnie oczarowała ta dziewczyna znajdująca się na oprawie, tak tutaj coś mi nie gra. Może dlatego, że jest na niej inna modelka? Albo, że ten mężczyzna nie za bardzo mi pasuje na Philipa?
Lekturę czyta się w okamgnieniu, zwłaszcza, że zamknięta jest tylko w niecałych trzystu stronach. Mimo tego, że jest tak krótka, pozostaje nam na długo w pamięci - szczególnie zakończenie. Koniec powieści naprawdę mi się podobał, choć szkoda, że musimy się już pożegnać z Michelle.
Jest to świetna opowieść i godna kontynuacja! Ponadto dobrze dopracowana i dojrzała historia, która nie tylko opowiada o podróży w czasie - ta książka jest jak podróż w czasie. Gdy zaczniemy czytać jest pfff - i jesteśmy niewidoczni dla teraźniejszości. Może i już nie posiada tego uroku opisów XX wieku (nad czym ubolewam) - podobała mi się. Choć różni się od swojej poprzedniczki - dźwiga poprzeczkę w górę. Z pewnością miłośnikom motywu podróży w czasie przypadnie do gustu!
Wiem również, że wiele osób po przeczytaniu pierwszej części miało mieszane uczucia wobec jedynki, ale jednak warto sięgnąć po kontynuację. Ja natomiast jestem dobrej myśli, że wydawnictwo wyda dodatek do serii - „Secrets of the Time Society” oraz tworzącą się dopiero co powieść.
A skąd wiesz, że Ty nie jesteś Władcą Czasu? Sprawdź to jak najszybciej! Przygotuj się na podróż w przeszłość!
Recenzja pochodzi z bloga
http://mirror-of--soul.blogspot.com/