Czytając „Jeśli zostanę” znów zdałam sobie sprawę z tego, jak ulotne jest życie. Wystarczy jedna chwila i tracimy wszystko. Przypadek (albo przeznaczenie) decyduje o tym, czy obudzimy się żywi, czy może będziemy stawiać swoje pierwsze kroki w nowym świecie. Ale, co stałoby się, gdyby nasi najbliżsi umarli, a my balansowalibyśmy na granicy życia i śmierci. I jedna decyzja, nasza decyzja, zadecyduje o tym, czy pozostaniemy wśród żywych lub staniemy się częścią świata umarłych.
Przed taką decyzją musiała stanąć Mia, główna bohaterka „Jeśli zostanę”. Jej życie było ułożone. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Miała rodziców, którzy ją rozumieli i mieli z nią świetny kontakt, ukochanego, młodszego brata. Chłopaka, jakiego mogła sobie tylko wymarzyć, najlepszą przyjaciółkę, tak podobną do niej samej. I wiolonczelę, miłość jej życia.
„Jeśli zostanę” (lub jak kto woli „Zostań jeśli kochasz”) to książka autorstwa amerykańskiej pisarki i dziennikarki. Tworzy głównie literaturę young adult. 5 kwietnia 2011r została wydana druga część powieści pt.: „When she went”, niestety nie została jeszcze przetłumaczona na język polski. Być może stanie się tak, jeśli ekranizacja pierwszej część, która ma swoją premierę w Polsce już we wrześniu( 22 sierpnia na świecie), odniesie kasowy sukces. Miejmy taką nadzieję!
Jedna wycieczka zmienia wszystko. W jednej chwili Mia słucha ukochaną muzykę poważną, a w następnej patrzy na własne ciało. Wyrusza w podróż do szpitala oglądając walkę lekarzy o jej życie. Patrzy, jak rodzina błaga ją o to, żeby się nie poddawała. Żeby walczyła. Ale to bardzo trudna walka. Mia musi wykazać się wielką siłą. Żadna decyzja nie jest łatwa.
Przyznam się, że będąc w połowie książki miałam mieszane uczucia. Retrospekcja ducha-Mii mnie najzwyczajniej nudziły. Zwykła historia nastolatki, która się zakochała, jej problemy i rozterki- nic ciekawego, prawda? Natomiast od początku podobały mi się sceny z teraźniejszości. Wizyty rodziny i znajomych przy łóżku Mii. Jednak dziadek głównej bohaterki absolutnie skradł moje serce. Wystarczyła jedna scena abym całkowicie zmieniła zdanie odnośnie książki. To była naprawdę wzruszająca chwila i myślę, że każdy kto sięgnie(lub już sięgnął) po książkę będzie wiedział o jakiej scenie piszę. Cała krzyczałam do Mii żeby nie poddawała się, ale z drugiej strony wczułam się bardziej w jej sytuację i sama zaczęłam zadawać sobie pytanie. Co bym zrobiła na jej miejscu? Poddałabym się, czy walczyłabym dalej? Nie wiem i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem.
Z czasem przekonałam się do retrospekcji, dzięki nim lepiej poznaliśmy główną bohaterkę oraz jej relacje z innymi postaciami. Wtedy pokochałam również ich. Tak bardzo im współczułam, nie chciałam żeby cierpieli. Finałowe sceny książki doprowadziły mnie prawie do łez.
Autorka książki wykonała swoją pracę idealnie. Sprawiła, że powoli zaczęłam zanurzać się w świat Mii i widzieć wszystko z jej perspektywy. Dzięki niej mogłam poczuć radość, smutek, a przede wszystkim wzruszenie. Ciężko przejść obojętnie obok historii napisanej przez Gayle Forman. Gwarantuję, że nawet najcięższa skorupa zacznie pękać pod jej wpływem.
(pokolenie-zaczytanych.blogspot.com)