O czym marzy każda kilkuletnia dziewczynka? A no tak, o długiej, lśniącej sukni, diamentowej koronie i tytule księżniczki w zestawie. Te marzenie dopiero po kilku latach modyfikuje się w paradoksalnie bardziej odrealnioną i pozbawioną jakichkolwiek podstaw marę. Ta sama niewinna dziewczynka, która jeszcze parę lat temu paradowała w plastikowej koronie zaczyna śnić o księciu. O szlachetnym paniczu, który tylko dla niej pokona smoka i będzie spełniać nawet jej najmniejszy kaprys. I wiecie co? Mija naprawdę wiele nieprzyjemnych zderzeń z rzeczywistością zanim zauważa ona, że smoki nie istnieją, szlachetność została rozdana nazbyt oszczędnie, a książę z bajki zagubił się gdzieś między światem realnym a fantazją.
A później na półki księgarni trafia powieść Kiery Cass pt. „Rywalki” i cały świat zaczyna przewracać się do góry nogami, budząc ze snu wszystkie małe dziewczynki, które głęboko zasnęły pod powłoką dorosłości.
„Rywalki” Kiery Cass to pierwsza część młodzieżowej trylogii pt. „Selekcja”. Spuścizna jaką pozostawiły po sobie „Igrzyska Śmierci” okazała się owocna dla wielu pisarzy, którzy z gatunku antyutopii robili już takie cuda, że poszukiwanie żony dla księcia wśród kamer i rywalizacji nie powinno nas zbytnio dziwić.
Fabuła jest prosta, aż do bólu, to dopiero bohaterowie i ich decyzje komplikują. Tysiące dziewczyn wypełnia formularz bo gra jest bezapelacyjnie warta świeczki. Tytuł księżniczki, serce młodego księcia Maxona i dostatnie życie wśród Elity. Każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy prócz Americi Singer, głównej bohaterki serii, której nie uśmiecha się opuszczać swojego potajemnego chłopaka, Aspena. Ami swój, a los swoje. Nim się spostrzega staje się częścią Eliminacji i rywalizacji o serce Maxona.
Nadal nie jesteście przekonani? W takim razie muszę wydobyć z siebie całą rycerskość, wziąć w dłoń miecz i bronić „Rywalek”. Równouprawnienie jest w końcu!
Do głowy przychodzą mi dwa największe pozytywy pierwszej części serii, które zaspokoiły mój gust czytelniczy. Przede wszystkim relacje Ami- Maxon .Tylko we dwójkę potrafią rozbawić i wzruszyć. Pani Cass za sprawą tej dwójki przedstawia całą gamę emocji, którą przeżywamy razem z bohaterami. A to zawsze jest w cenie! W sumie nie ma co się dziwić już sama postać Americi to małe arcydzieło literatury młodzieżowej. Główna bohaterka trylogii stworzona po to, aby wyróżnić się wśród 34 pozostałych piękności, które walczą o koronę. Jako jedyna dba jedynie o to, aby nie zatracić siebie wśród kryształów i jedwabiu. Jej jedynym doradcą jest jej charyzmatyczne serce, które niejednokrotnie wpędza ją w kłopoty. Takie bohaterki jak Ami są potrzebne! Koniec z szarymi i zwyczajnymi myszkami, kobieta musi umieć też kopnąć gdzie trzeba gdy poczuje zagrożenie;)
Mogłabym stworzyć tabelkę z zaletami i wadami „Rywalek”, przyznać punkty i podsumować rezultat. Ale po co? Już samo spojrzenie na okładkę ( swoją drogę cudną !) ogranicza grupę docelową, która sięgnie po powieść Kier Cass. Nie mogę wyobrazić sobie, że jakikolwiek chłopak w wieku nastoletnim złamie żelazny mur oddzielający literaturę dla chłopców i dziewcząt. O dorosłych mężczyznach nie wspomnę.
Wystarczy przejrzeć blogowy światek, aby zobaczyć, że nawet wśród płci pięknej pozycja ta budzi skrajne emocje. Ale może taki właśnie jest jej urok. Jedni będę uparcie trzymać się od niej z daleka, drugich spęta swoimi sidłami na długie tygodnie.
Swoją drogą przez „Rywalki” zaczynam zastanawiać się, czy ludzkość już całkowicie zapomniała o innych formach narracji? Jasne, że pierwszosobówka się sprawdza . Ale może jeszcze jakaś młodzieżówka kiedyś spełni moje marzenie. W cuda trzeba wierzyć.
Baśniowy zamek? Był! Szukający swej wybranki serca książę z bajki? Aż do znudzenia! Podział na kasty według poziomu zamożności? Ostatnio bardzo często! Zwykła dziewczyna zakochana w dwóch zupełnie różnych przystojniakach? Historia stara jak świat! Zniechęciłam Was? Mam nadzieję, że jeszcze tu jesteście bo niezwykłym paradoksem tej historii jest to, że wszystkie te ( bądźmy szczerzy, zużyte) elementy tworzą pewien wyjątkowy klimat. America prowadzi nas niemal za rękę w głąb jej nieposkromionego charakteru i nie pozwala oderwać się od jej historii aż do ostatniej kartki.
Czasem staram się spojrzeć na „Rywalki” obiektywniej, jakbym była mężczyzną lub kobieta z większym bagażem doświadczeń. Czy wtedy, onieśmielony przez 35 pięknych kobiet, Maxon mógłby zrobić na mnie wrażenie? Czy ta historia wydałaby mi się tylko baśnią zapakowaną w pudło aktualnych trendów literackich?
Ale mam 21 lat i już nie mogę doczekać się kiedy dorwę kolejną część.
(pokolenie-zaczytanych.blogspot.com)