Gdyby poprosić Stephena Kinga i Stephenie Meyer o napisania wspólnej powieści

Recenzja książki Pragnienie: Pragnienie
Zanim przystąpiłam do pisania tej recenzji, wyjątkowo, zrobiłam mały research. Ciekawa byłam, jakie opinie krążą o tej powieści w świecie. Okazało się, że „Pragnienie” Carrie Jones wzbudza kontrowersje. Jedni serię kochają, drudzy nienawidzą, trzeci letni do niej stosunek mają. Do której grupy ja się zaliczam? Zdecydowanie do pierwszej, chociaż może niekoniecznie z właściwych powodów. Dla mnie, „Pragnienie”, to doskonała komedia i tekst autoironiczny.
Na okładce książki widnieje wielka głowa. No dobrze, może to zbyt mało szczegółów. Na okładce książki widnieje twarzy kobiety w zbliżeniu, pokazana od szyi do ust. Te usta świecą się jej na złoto, a po szyi wspinają się jakieś suche drzewa, albo chaszcze. W każdym razie jakaś mroczna roślinność. Tonacja bieli, czerni i złota. Z tyłu – negatyw. Brr, to ci dopiero ponurość (nabijam się tylko troszkę). Wydawnictwo Bukowy Las sprawdza się w zakresie okładek po raz kolejny. Chociaż ta obwoluta jest nieskomplikowana i nie zawiera wyszukanych rozwiązań, idealnie dopasowuje się do treści.
Zawsze czytam opinie zamieszczone przed właściwą treścią książki. Zazwyczaj te opinie się powtarzają, są pisane na jedno kopyto, jakby te wszystkie czasopisma i portale zmieniały w nich jedynie nazwisko autora i tytuł książki. Tym razem jednak spotkało mnie spore zaskoczenie. Ktoś postanowił umieścić na skrzydełku okładki rzecz następującą: Gdyby poprosić Stephena Kinga i Stephenie Meyer o napisania wspólnej powieści, z pewnością powstałoby coś zbliżonego do „Pragnienia”. To podniosło poprzeczkę. King i paranormalny romans? Chcę to czytać! Niestety, dusza mistrza grozy nie czai się na stronicach powieści Carrie Jones. Jasne, rzecz dzieje się w Maine i główna bohaterka czyta książki Kinga od maleńkości, taka samo jak jej ojciec, ale na tym obecność autora, który zadebiutował „Carrie” (piękna zbieżność) się rozmywa. A jeżeli chodzi o Meyer… bohaterka „Pragnienia” ma w sobie więcej życia już po jednym wypowiedzianym zdaniu, niż Bella zdążyła uzbierać przez cztery tomy sagi „Zmierzch”.
Skoro nie King i Meyer, to jaka jest powieść Carrie Jones? Opowiada historię kolekcjonującej fobie (chociaż to może za duże słowo; bohaterka powtarza nazwy fobii, gdy się boi, tyle), Zary. Ojczym dziewczyny umiera, a matka wysyła ją z ciepłego Charlestone do babci i jej smutnego, zimnego Maine. Początkowo Zara nie może się odnaleźć w nowej sytuacji życiowej. Kochała ojczyma, a jego strata pozostawiła w jej sercu niewyobrażalnie wielką dziurę. Nie chce już pisać listów z Amnesty International, biegać i… w ogóle nic nie chce robić. Babcia zmusza ją do pójścia do szkoły. Tam poznaje natychmiast dwóch przystojnych facetów – Nicka i Iana – i zaprzyjaźnia się z Issie oraz Devem. Ale jest jeszcze coś. Coś, co czai się w mroku. Tajemniczy mężczyzna, który szepcze Zarze jej imię i prosi, żeby do niego przyszła. Mężczyzna, którego widuje od śmierci ojca.
Większość tajemnic powieści rozwiązuje się po pięćdziesięciu stronach. Carrie Jones rezygnuje z długiego dochodzenia na temat natury tajemniczego gościa tak, że wkrótce czytelnik dowiaduje się, że bohaterom przychodzi walczyć z Piksami. Czym są Piksy, zapytacie. Otóż jest to rodzaj wróżko-wampira. Ale nie martwcie się, jeżeli ta symbioza Wam nie wystarczy, to Carrie Jones w „Pragnieniu” umieściła jeszcze, między innymi: wilkołaki (umiejące się przeobrażać niezależnie od księżyca!), tygrołaki, niedźwiedziołaki, orłołaki (mój faworyt, człowiek-orzeł)…
Oczywiście jest też love story. Niby z dwoma facetami, ale od początku widać, że tylko jeden Zarę interesuje. Nick, chociaż podobno jest superciachem, nigdy w życiu się nie całował, czekając na odpowiednią dziewczynę. Jeżeli jednak liczycie na romantyczne sceny i gesty, to się nie doczekacie. Relacja Zary i Nicka jest od początku bardzo prosta, podobają się sobie, patrzą na siebie itd. Może tylko kilka razy dziewczyna się przewraca, a Nick w odpowiednim momencie ją łapie. Kilka, na pewno mniej niż dziesięć, więc bez szału.
A teraz kilka słów o tym, dlaczego pokochałam tę książkę. Dowcip jest tutaj słowem kluczem. Sposób w jaki rozmawiają ze sobą bohaterowie, dialogi, a przede wszystkim sama Zara, to jeden wielki żart. Naprawdę zabawny żart. Dziewczyna jest absolutnie inna od wszystkich znanych mi bohaterek paranormalnego romansu, a jednocześnie cudownie identyczna. Niby inteligentna, a tak naprawdę roztrzepana jak diabli i kompletnie nielogicznie postępująca. Moment, w którym biegnie do lasu i wygraża się prześladującemu ją stworowi, zwracając do niego per panie Piksie – niezapomniany. Prowadzone przez nią monologi wewnętrzne; docinki, którymi odpowiada Nickowi oraz komentarze babci, która kompletnie nie zachowuje się jak babcia, a raczej nastolatka – bezcenne.
Carrie Jones nie zostanie zapewne najlepszą pisarką na tej planecie, głównie przez to, że kiepsko jej idzie prowadzenie akcji. Bohaterowie więcej gadają – zapewne dlatego, że w dialogach pisarka jest świetna – niż robią. Maine określają wciąż te same przymiotniki, powtarzające się konstrukcje zdaniowe, a kiedy Carrie Jones udaje się przypadkiem wpaść na jakieś interesujące porównanie, to stosuje je przez kolejnych kilka rozdziałów. Bohaterowie z kolei wydają się najpierw przekalkowani, a potem obdarowani jedną, odróżniającąich od pozostałych cechą. Ot, żeby się nie pogubić i nie pomyśleć, że cała powieść dotyczy jednej postaci, która gada sama ze sobą.
Kiedy napisałam na początku, że pokochałam „Pragnienie”, nie żartowałam. Owszem, to kiepska powieść, zrzynająca z istniejącego już dorobku paranormalnego romansu. Carrie Jones jednak nikogo nie udaje. Nie udają też jej bohaterowie. „Pragnienie” czyta się bardzo dobrze, ponieważ pisarka wydaje się mieć świadomość poziomu tworzonej przez siebie literatury. Bawi się, żonglując kiepskimi tekstami i marną historią. To żonglowanie wychodzi jej świetnie – ja śmiałam się przez większość książki. Jeżeli szukacie pozycji na schyłek wakacyjnego odpoczynku, naprawdę polecam.

Recenzja z mojego bloga: http://rec-en-zent.blogspot.com/2014/08/recenzja-ksiazki-pra...
0 0
Dodał:
Dodano: 21 VIII 2014 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 362
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Alicja
Wiek: 32 lat
Z nami od: 21 I 2011

Recenzowana książka

Pragnienie: Pragnienie



tytuł oryginalny: Need Zara kolekcjonuje fobie tak, jak inne nastolatki kolekcjonują przyjaciół na Facebooku. Nic dziwnego, że do tej pory jej życie nie było usłane różami. Ojciec Zary zniknął dawno temu, ukochany ojczym właśnie umarł, a matka odpuściła sobie rodzicielskie obowiązki. Bohaterka musi zamieszkać z babcią w sennym, zimnym miasteczku w Maine – tam ponoć nie grozi jej żadne niebezpiecz...

Ocena czytelników: 4.18 (głosów: 44)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0