James Craig zadebiutował w 2011 roku książką "Londyn we krwi", której jednak nie miałam okazji poznać. Może kiedyś uda mi się nadrobić serię znajomością pierwszego tomu, gdyż drugi - "Milcz nawet po śmierci" - przeczytałam w październiku 2013 roku. Teraz nadeszła pora na powrót do świata, w którym sprawy rozwiązuje ciamajdowaty Inspektor John Carlyle. Nie wszyscy są przecież tak ułożeni jak Armande Gamache i bystrzy jak Jerry Cotton...
Książka rozpoczyna się dość niepozornie: Joe Dalton - obecnie taksówkarz - jedząc bułkę z jajkiem i popijając kawą, ze znużeniem krząta się przy swoim samochodzie. Tak przynajmniej wygląda to dla postronnego obserwatora. Jednak w rzeczywistości wykonuje metodycznie swój plan: przywiązuje koniec sznura do słupa latarni, wsiada na miejsce kierowcy, zapina pas, oplata sznurem szyję..... i dodaje gazu. Obserwujący zdarzenie Fernando Garros sądził, że to piłka toczy się po jezdni zaraz po tym, jak taksówka wbiła się w ścianę pralni...
W celu oczyszczenia umysłu John Carlyle udaje się na wieczorne bieganie. Nie lubił biegać, ale była to tańsza wersja siłowni a do tego pozwalała skutecznie myśleć o sprawach służbowych i domowych. Jego córka - Alice - wkraczała bowiem w wiek młodzieńczy a co za tym idzie bunt nastolatka, problemy z nauką albo nawet z narkotykami. Ulubioną trasą inspektora były okolice pałacu Buckingham, czuł sentyment do tego historycznego miejsca z racji tego, że był urodzonym Londyńczykiem. Jednak ten wieczór miał być inny i na długo pozostać w pamięci Carlyle'a.
Na kamiennej ławce w pobliżu pałacu siedziała bosa dziewczynka, jednak nikt nie wykazywał zainteresowania jej osobą, mimo że miała mniej więcej dziewięć lat. Inspektor wezwał patrol, który zabrał małą na komisariat. Alzbeta, bo tak dziewczynka miała na imię, nie znała angielskiego, pochodziła z jednego z krajów bloku wschodniego i była wykorzystywana seksualnie. Inspektor bardzo przejął się losem Alzbety, czuł się za nią w pewnym stopniu odpowiedzialny, przecież to właśnie on ją znalazł. Dlatego starał się umilać dziewczynce czas do chwili, gdy przejęła ją opieka społeczna i umieściła w placówce przejściowej. Kiedy inspektor zjawił się tam, by odwiedzić Alzbetę, okazało się, że dziewczynka zniknęła...
I w tym momencie fabuły akcja rozkręca się na dobre. Inspektor stawia sobie do realizacji dwa cele: odnaleźć dziewczynkę oraz ludzi, którzy ją skrzywdzili. Tropy prowadzą do pałacu Buckingham. Carlyle udaje się więc do SO14, czyli ochrony rodziny królewskiej, współpracuje z Warrenem Shenem - policjantem z obyczajówki, próbuje uzyskać informacje od Igora Czepojaka - obywatela Ukrainy prowadzącego podejrzane interesy czy wreszcie szuka wsparcia u Rose Scripps - pracownicy Stowarzyszenia na Rzecz Przeciwdziałania Przemocy wobec Dzieci. Nie wspomnę już o szczegółach spotkań inspektora z Olgą, kobietą o wielu twarzach a konkretnej profesji. Czym zakończy się śledztwo Carlyle'a? Czy uda mu się odnaleźć Alzbetę? Czy doprowadzi do ujęcia ludzi, którzy handlują ludźmi ze Wschodu? Rzecz jasna tego nie zdradzę, musicie koniecznie sięgnąć po lekturę!
James Craig stworzył powieść, która zawiera - podobnie jak "Milcz nawet po śmierci" - wątek polityczny. Nieczęsto mam do czynienia z literaturą, w której można poznać funkcjonowanie dworu królewskiego. Autor porusza też dwa ważne w życiu tematy: handel ludźmi oraz wykorzystywanie dzieci. Z ludzkiego punktu widzenia każdy z nich powinien nami wstrząsnąć i poruszyć nasze sumienia. Powinniśmy zaprotestować przeciwko takim działaniom. Jednak na ile zwykły i szary obywatel może coś zrobić, jeśli nawet władze mają problemy z dotarciem do źródeł, do osób które stoją na szczycie piramidy, które zlecają podwładnym wykonanie zadań? Książka udowadnia, że elity stoją ponad wszystkim i wszystkimi, ponad prawem będąc nietykalnymi a pracujący dla nich ludzie muszą - chcąc mieć z tego korzyści - ślepo słuchać poleceń. Jednak czy nie ma sposobu na ukrócenie takich zachowań?
Miło było powrócić do świata, w którym trudne sprawy polityczne, kryminalne oraz emocjonalne rozwiązuje najzwyklejszy inspektor z jakim się spotkałam. Postać John'a Carlyle'a to niewątpliwie pokazanie czytelnikowi, że nie bohaterem wcale nie musi być najbardziej błyskotliwy człowiek w mieście oraz że nawet policjanci mogą przyznać się do tego, że wszystko idzie "jak po maśle" a i tak sprawa może zostać wyjaśniona.
Jeśli macie ochotę na połączenie kryminału z thrillerem politycznym to naprawdę warto sięgnąć po "Zło czai się w cieniu" (znajomość poprzednich tomów nie jest konieczna). Dlaczego? Od samego początku akcja wciąga, chwilami jedynie emocje opadają (podczas wizyt w inspektora w kawiarniach), by potem skutecznie podnieść nasz poziom adrenaliny jeszcze wyżej. Pojawia się sporo osób, których sposób życia mnie zaskoczył a już na pewno ich udział w fabule. Niezwykłe jest to, że mimo iż autor dosyć wcześnie zdradził czytelnikowi, kto stoi za wykorzystywaniem dzieci i handlem "żywym towarem" to i tak z zapartym tchem oczekuje on finału książki. Jak dla mnie świetna lektura i do tego królewska.
Recenzja pochodzi z mojego bloga czytelnicza-dusza.blogspot.com