"Patrzenie jego oczami stanowiło dla mnie pouczające doświadczenie. Pierwszy zachód słońca, pierwsze lody czekoladowo-miętowe, pierwsze wyjście do kina. Za każdym razem czułam nowy przypływ życia. Proste rzeczy, które traktujemy jako oczywiste, dla niego są nowe i ekscytujące. I dzięki temu również mnie się takie wydają"
„Dotyk” wciągnął mnie bez reszty już od pierwszych stron. Akcja płynie wartko i nie ma na co narzekać. Autorka, moim zdaniem, świetnie wykreowała bohaterów, a w szczególności Dez i Kale'a. Buntowniczość dziewczyny i nieznajomość pewnych rzeczy chłopaka – w tym się wręcz zakochałam. Dobrym pomysłem było również ukazanie ojca dziewczyny: z pozoru dobrego i troskliwego człowieka, który okazuje się potworem bez wyrzutów sumienia. Pomimo niebezpieczeństw na jakie była narażona główna para postaci, nie sposób było się czasami nie uśmiechnąć. Niektóre sceny wręcz powodowały, że chciałam wybuchnąć śmiechem (oj ta niewiedza Kale'a). Lecz czytając cały czas po głownie chodzili mi X-meni i serial „The Tomorrow People” - „Dotyk” można było uznać za ich połączenie. X-meni ze względu tego, że postacie również posiadali różne moce, a „The Tomorrow People” poprzez organizację, która też tropiła ludzi z niezwykłymi mocami. Ale zupełnie mnie to nie przeszkadzało. Mam nadzieję, że autorka zachowała taki sam styl w kolejnych częściach, po które z przyjemnością sięgnę.
Muszę jednak podręczyć osobę, która dokonywała korekty. W niektórych fragmentach brakowało... słów. No i oczywiście pojawiały się literówki.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/