"Nigdy nie mówimy ludziom, że ich kochamy, bo głupio nam się wydaje, że będą z nami zawsze. Wszyscy zachowujemy się, jakbyśmy mieli żyć wiecznie, a powinniśmy się zachowywać, jakbyśmy mieli umrzeć nazajutrz. Powinniśmy mówić sobie najpiękniejsze rzeczy.”
Ponownie w świecie XV-wiecznej Europy. Zabierałam się do tej książki mając nadzieję, że będzie równie dobra jak poprzedniczka, ale niestety stwierdzam, że nie jest tak ciekawa jak ona, ale to nie znaczy, że jest zła.
W tej części autorka ponownie ukazuje jak człowiek, który się boi, szuka wyjaśnienia nawet w rzeczach, które wydają się niemożliwe. Pokazuje jak wiara w zabobony może spowodować, że we wszystkim i w każdym widzimy zło. Autorka nie odpowiedziała mi na pytania dręczące podczas czytania „Odmieńca”, a przy tej części pojawiły się kolejne (kim tak naprawdę jest mistrz Zakonu Ciemności, o co w tych wszystkich misjach tak naprawdę chodzi). Już w tej części pani Gregory zapowiada co będzie się dalej działo. Szkoda, że nie pociągnęła dalej historii Johanna Dobrego i nie pokazała czy naprawdę miał wizje zsyłane przez samego Boga, czy po prostu był oszustem. Nie podobało mi się też to co zrobiła z postacią Izoldy. Po co pokazywała ją tutaj jako wielką zazdrośnicę? Za to z Iszrak postąpiła bardzo fajnie poprzez dodanie jej trochę więcej uczuć i nie wydawała się już taka mroczna. Myślę, że sięgnę po kolejne części, gdyż te czytało mi się z przyjemnością.
„(...) wróg to ignorancja i ludzie, którzy nie wierzą w nic i niczego nie cenią.”
http://magiczneksiazki.blogspot.com