Nigdy jeszcze nie czytałam książki Philippy Gregory, a okładka niezmiernie kusiła mnie już od jakiegoś czasu. Więc czemu by nie sięgnąć?
Powieść wciągnęła mnie od pierwszej strony. Przez większość czasu nie wiadomo kto albo co stoi za tymi wydarzeniami w klasztorze. Ale co najlepsze, cała akcja książki nie skupia się wyłącznie na tym miejscu. W drugiej części przenosimy się do małej wioski, gdzie badamy sprawę tajemniczego stwora, który od paru lat nęka zamieszkujących ją ludzi. Bohaterowie zostali dobrze wykreowani, ale najbardziej polubiłam chyba Iszrak, nie wiem dlaczego, po prostu zawsze lubiłam takie buntownicze dziewczyny jako bohaterki powieści. Luca też nie był zły. Podobało mi się to, że zawsze musiał dowiedzieć się prawdy i był sprawiedliwy. Freize'a też nie da się nie lubić, zwłaszcza za jego odzywki i dobroć. Izolda to dziewczyna, która stara się postępować dobrze, ale nie zawsze jej to wychodzi. Najbardziej pesymistyczną postacią był brat Piotr.
Zabierając się do książki myślałam, że pojawią tu się jakieś potworne wilkołaki czy czarownice, a tu nic. I bardzo się cieszę. Po zakończeniu pozostaje też parę pytań bez odpowiedzi (o co chodzi z tymi odmieńcami?, jak uwolniły się dziewczyny?). Mam nadzieję, że autorka utrzymała w podobnym stylu następną część i to, co niewiadome, wyjaśni.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/