Z twórczością Kazuo Ishiguro po raz pierwszy spotkałam się przy okazji "Pejzażu w kolorze sepii". I choć w tej chwili już dość niewiele z tej powieści pamiętam, pozostała chęć, by zapoznać się z innymi dziełami autora. Zwłaszcza z "Malarzem świata ułudy". A to wszystko z prostego i jednocześnie dość banalnego powodu - tytułu, który urzekł mnie już od pierwszej chwili.
Ceniony malarz, obecnie już emerytowany, opowiada nam historię swojego życia. Snując swą opowieść, jednocześnie krąży gdzieś wokoło, raz po raz zbaczając z obranego tematu. Przybliża nam sytuację powojennej Japonii, radości i troski swojej, teraz już niepełnej, rodziny - córki martwiące się o jego melancholijny nastrój, stres związany z wydaniem młodszej z nich za mąż, spotkania z wnukiem i wiele więcej. Nieustannie przytacza też historie z przeszłości przedstawia swoje przypuszczenia, powoli, jakby od niechcenia kreśląc obraz japońskiego społeczeństwa i zachodzących w nim na przestrzeni lat zmian, a także wspominając własne działania. Działania, których nie zamierza się wstydzić, nawet jeśli z perspektywy czasu okazały się niesłuszne, ponieważ wie, że robił tylko to, co w tamtych chwilach uważał za słuszne.
Właściwie trudno jednoznacznie stwierdzić, o czym jest ta książka. A jednak Kazuo Ishiguro prowadzi narrację w taki sposób, że przestaje to mieć jakiekolwiek znaczenie. Zamiast próbować znaleźć sedno tej opowieści raz po raz zatapiałam się w lekturze, delektowałam się tym naturalnym, niewymuszonym, krótko mówiąc urzekającym stylem wypowiedzi autora, tracąc przy tym poczucie czasu. Pomimo wyodrębnienia kilku etapów podział między nimi pozostaje jedynie umowny, gdyż teraźniejszość nieustannie przeplata się z przeszłością - zarówno tą bliższą, jak i dalszą. Z jednego tematu autor płynnie przechodzi do drugiego, tak więc czytelnik nawet nie zauważa, kiedy zaczyna czytać o czymś zupełnie innym, niż jeszcze przed chwilą. Jest w tym coś ulotnego, coś ujmującego w tej niespiesznej, niepostrzeżenie wciągającej fabule.
Mogłabym teraz wspomnieć nieco więcej na temat niektórych bohaterów, jednak nie widzę takiej potrzeby. To jedna z tych książek, z którymi najlepiej zapoznać się samemu, stopniowo odkrywając jej treść. Jeśli ktoś spodziewa się dogłębnej analizy powojennej Japonii, niewątpliwie poczuje się rozczarowany. Zamiast tego Ishiguro oferuje czytelnikom pięknie ubraną w słowa, bliżej niesprecyzowaną, a jednak czarującą opowieść. Bardzo się cieszę, że w końcu zapoznałam się z tą historią. Czytając "Malarza świata ułudy" naprawdę miło spędziłam czas, więc z pewnością sięgnę też po inne książki tego autora. A w najbliższych planach mam "Okruchy dnia".
"Trudno ocenić piękno świata, kiedy się wątpi w samą jego wartość."
Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2014/07/k-ishiguro-mala...