Morze Spokoju

Recenzja książki Morze spokoju
Nastya od dłuższego czasu nie chodziła do szkoły. Teraz przenosi się do ciotki, by tam zacząć od nowa. Swoim wyzywającym strojem i makijażem, który ukrywa jej prawdziwą urodę, chce przekazać światu wiadomość: nie zbliżajcie się do mnie. Josh z kolei nie musi się wcale wysilać, by ludzie trzymali się od niego z daleka. No... z jednym wyjątkiem. Ona chce się zemścić na chłopaku, który odebrał jej wszystko, co kochała, choć nikt nie wie, co tak naprawdę dzieje się w jej głowie. On nie ma nic do ukrycia. Jego historia, historia jego straty jest wszystkim dobrze znana. I tak żyją: ona napędzana chęcią (graniczącej z niemożliwością) zemsty, on oddając się swojej pasji, jaką jest stolarstwo. Oboje nie potrafią zapomnieć o przeszłości. Oboje nie potrafią ruszyć naprzód. Czy razem zdołają się zmienić?

Może przeznaczenie, może chęć trzymania ludzi na dystans, może coś całkiem innego. Nieważne co. Tak czy inaczej coś sprawiło, że ta dwójka zaczyna spędzać ze sobą coraz więcej czasu. I bardzo to sobie cenią, nawet jeśli nie przyznaliby się do tego. Powoli stają się coraz bardziej otwarci, choć w ich relacji wciąż obecnych jest wiele sekretów.

Nastya jest pełna sprzeczności - z jednej strony twierdzi, że nie wini się za to, co ją spotkało, a jednak nie pozwala sobie ruszyć dalej, czy chociażby spróbować. Zmusza się do udawania kogoś, kim nie jest niezależnie od tego, jak bardzo chciałaby tego uniknąć. Dla innych jest jedną wielką zagadką. Ale czy naprawdę ma zamiar nią na zawsze zostać? Josh jest dość typowym dla powieści New Adult bohaterem. Przystojny, utalentowany (stolarstwo było w tym przypadku świetnym pomysłem) i z niewesołą przeszłością, którą wkrótce mamy okazję poznać. Nastya z resztą też. Ona z kolei nie zamierza się za szybko rewanżować i o ile czytelnicy nie pozostaną zbyt długo w całkowitej nieświadomości, o tyle jemu przyjdzie się z tym jeszcze borykać. Nie mogłabym też zapomnieć o Drew, który jako pierwszy wyciągnął do naszej bohaterki dłoń (nawet jeśli w nie do końca czystych intencjach). Z pozoru jest on typowym podrywaczem, który może mieć każdą dziewczynę i chętnie z tego korzysta. A jednak to właśnie on jako jedyny wciąż otwarcie zadaje się z Joshem. Cóż, nie chcę zdradzić za wiele, jednak uprzedzam, że jest to całkiem interesująca postać.

Warto też zauważyć, że pomimo postawy Nastyi znalazły się osoby, które nie dały się odepchnąć, które powoli zmniejszały istniejący dystans, chcąc poznać jej prawdziwe ja. A jej relacja z Joshem? Wyszła autorce bardzo dobrze i dość wiarygodnie, choć nie obyło się bez odrobiny przedramatyzowania. Gdy byli szczęśliwi, cieszyłam się razem z nimi, gdy dochodziło do nieporozumień nie mogła mnie nie zirytować ich upartość, a gdy (świadomie lub nie) ranili siebie nawzajem, najchętniej sama bym zainterweniowała.

Jedną z pierwszych rzeczy, jakie rzuciły mi się w oczy był dość wulgarny język, który, nie będę ukrywać, nieco psuł mi odbiór powieści. Oczywiście rozumiem, że miał on na celu podkreślenie postawy Nastyi i typu środowiska, w jakim się obracała, jednak teksty najeżone wulgaryzmami bynajmniej nie umilały mi odbioru całości. Na szczęście nie było tak cały czas i zwłaszcza w relacji Nastyi i Josha wkrótce zanikło. Poza tym nie można odmówić tej powieści całkiem przyjemnego w odbiorze humoru.

Do tej pory jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się przesiedzieć nad książką niemal całą noc - zmęczenie prędzej czy później zawsze wygrywało. A jednak gdy w trakcie czytania "Morza Spokoju" spojrzałam w stronę okna, zaskoczyło mnie to, co zobaczyłam. I dopiero po chwili zorientowałam się, że zaczyna się przejaśniać. To chyba wystarczająco dobrze pokazuje, jak bardzo wciągnęła mnie książka Katji Millay. Nie jest idealna, mogą się też znaleźć elementy bardziej lub mniej irytujące, jednak i tak bardzo dobrze mi się ją czytało i szczerze mogę ją polecić.

"Czasami łatwiej udawać, że wszystko jest w porządku niż zmierzyć się z faktem, że nic nie jest takie, jakie powinno, ale nic nie możesz z tym zrobić."



Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2014/07/k-millay-morze-...
0 0
Dodał:
Dodano: 20 VII 2014 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 262
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Zuza
Wiek: 27 lat
Z nami od: 04 VII 2012

Recenzowana książka

Morze spokoju



Żyję w świecie pozbawionym magii i cudów. W miejscu, gdzie nie ma jasnowidzów czy zmiennokształtnych, żadnych aniołów czy supermanów gotowych ocalić Twoje życie. W miejscu, gdzie ludzie umierają a muzyka potrafi ich skłócić, a wiele rzeczy jest do bani. Jestem tak mocno osadzona na ziemi przez ciężar rzeczywistości, że czasami zastanawiam się jak to możliwe, że nadal potrafię unosić moje nogi podc...

Ocena czytelników: 5.39 (głosów: 28)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.5