Od jakiegoś czasu (a może od zawsze) lubię poczytać sobie takie typowe i lekkie babskie historie. Szczególnie, gdy są aż po brzegi wypełnione przeróżnymi emocjami. Kiedy zatapiam się w lekturę takiej książki staram się za dużo od niej nie wymagać. Niestety nie zawsze mi się to udaje. Moje dziwne i niekiedy skomplikowane potrzeby czytelnicze są zaspokajane powieściami tylko jednej autorki - Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.
Całkiem niedawno trafiłam na Bezmyślną, jak zwykle miałam nadzieję na interesującą lekturę pełną wielkich i nieokiełznanych uczuć. Czy tak na pewno było?
Główną bohaterką a zarazem narratorką jest Kiera. Młoda, zakochana dziewczyna, która postanawia wyprowadzić się ze swoim chłopakiem aż do Seattle. Denny dostał możliwość stażu w prestiżowej agencji reklamowej, a bohaterka przeniosła się na tamtejszy uniwersytet. Ich życie jest dosyć sielankowe, mieszkają u przyjaciela Dennego - Kellana, który jest wokalistą zespołu D-Bags. Niestety w pewnym momencie coś zaczyna się psuć, a wszystko przez pracę. Bohaterowie popełniają całą masę głupstw, które istotnie wpływają na ich życie.
Muszę przyznać, że do tej pory nie wiem co myśleć o tej książce. Spodobał mi się pomysł na historię. Miłość, poświęcenie, rozstania, powroty. Wiele tego było, ale największy problem sprawiała mi główna bohaterka. Mogłabym ją śmiało mianować najgorszą postacią o jakiej kiedykolwiek czytałam, bo nawet Zoey z serii Dom Nocy pań Cast tak bardzo mnie nie irytowała jak Kiera. Rozumiem, że zakochany człowiek zachowuje się inaczej, zmienia się odrobinę, ale na litość... jak można być tak bardzo bezmyślnym? Uważam, że tytuł książki idealnie oddaje charakter głównej bohaterki. Niby zakochana, ale i tak wyrządziła Dennemu wiele krzywdy. W sumie nie tylko jemu, bo Kellan również nie zasłużył na traktowanie w stylu Kiery.
Kiedy główną bohaterkę ochrzciłam mianem najgorszej postaci ever mogę sobie pomarudzić na temat pozostałych. Wiem, że takie historie mają tendencję do tego, że wszystko w nich jest piękne i kolorowe... oprócz głównej bohaterki, która zawsze czuje się brzydsza i mniej kochana. Wszyscy, dosłownie wszyscy byli pięknymi z wyglądu osobami, na których każdy mógł zawiesić oko. Szczególnie panowie emanowali urodą. Trochę przerastała mnie skala tej piękności w Bezmyślnej. Zdecydowanie bardziej wolę historie, które pomimo swej lekkości mają jakiś morał czy chociaż wątki poboczne, oprócz miłości.
Czy była to "gorąca" powieść? Moim zdaniem nie. Podczas czytania scen bliskości między bohaterami nie miałam ani wypieków na twarzy, ani nie zgorszyły mnie jakoś specjalnie, ani też nie zapragnęłam być na miejscu jednego z nich. Jednak były one na całkiem dobrym poziomie. Polubiłam część bohaterów, chociaż ci główni wydawali mi się tacy niedopracowani.
Lekturę Bezmyślnej mogę zaliczyć do udanych. Akcja wciągnęła mnie i biegłam jak najszybciej ku końcowi, bo moja ciekawość sięgała zenitu. Największą wadą jest Kiera, która od początku do końca nie wiedziała na co się zdecydować i według mnie była po prostu niedojrzała. Objętość można też zaliczyć do plusów, ponieważ nie często zdarza mi się sięgać po tak opasłe tomiszcza. Przeczytanie takiej ilości stron zawsze mnie satysfakcjonuje, nawet gdy bohaterka jest niemożliwą do zniesienia osobą. S.C. Stephens próbowała wykreować ciekawy świat, pełen problemów. Udałoby się jej to świetnie, gdyby Kiera była bardziej dojrzała, a przeszkody jakie sobie stawiała nie były aż tak błahe.