Któż z ludzi interesujących się thrillerem i kryminałami nie oglądał kultowego (nie lubię tego słowa, ale niech już będzie) „Seven” czy zrealizowanego na podstawie powieści Jeffery’ego Deavera „Kolekcjonera kości”, któż nie zetknął się w literaturze lub filmie z postaciami pokroju Hannibala Lectera? Psychopaci żyją wśród nas, choć oczywiście nie wszyscy ludzie z tym zaburzeniem osobowości kogoś zabijają. O tych, którzy stają się seryjnymi zabójcami mało kto wie tyle, co autor „Profilu mordercy”. Paul Britton współpracował z brytyjską policją przy ponad stu śledztwach jako profiler, czyli osoba tworząca psychologiczne portrety przestępców. W swojej książce przedstawił wybrane postępowania z lat 80-tych i 90-tych, w których wykorzystał wiedzę, umiejętności i doświadczenia wyniesione z pracy psychologa, a później dyrektora wydziału psychologii kryminalnej.
Po wstępie zawierającym informacje z życia prywatnego, Britton rzuca czytelnika na głębokie wody i tak jest do samego końca. Wśród opisywanych przestępstw dominują makabryczne zbrodnie, najczęściej dokonane na tle seksualnym. Nie wnikając w drastyczne szczegóły, wśród sprawców mamy na przykład małżeństwo sadystów z domem pełnym zakatowanych ludzi, dwójkę chłopców, którzy z premedytacją porywają i uśmiercają dziecko czy psychopatycznych morderców i gwałcicieli. „Czyste” morderstwa zdarzają się u Agathy Christie, rzeczywistość wygląda znacznie gorzej…
Dla profilera diabeł tkwi w szczegółach – ważny jest czas, miejsce zbrodni, sama ofiara (kim naprawdę był ten człowiek?), użyta broń i stopień zaplanowania mordu, gdyż to wszystko dostarcza informacji o zabójcy. Kilka układanek (tytuł oryginalny książki to „The Jingsaw Man”) tworzy tę najważniejszą – profil mordercy, który przez zawężenie liczby potencjalnych podejrzanych pozwala skierować śledztwo na odpowiednie tory. Oszczędność środków i czasu policji przekłada się na czyjeś życie, bo w tego rodzaju dochodzeniach nie ma wątpliwości, że kierujący się chorą żądzą, pozbawiony jakichkolwiek hamulców sprawca będzie zabijał dopóki nie zostanie złapany. Niektóre sprawy nie dotyczą zabójstw; w jednej z nich niezrównoważona kobieta uprowadza ze szpitala niemowlę, przy czym wszystko kończy się dobrze dla dziecka i jego rodziców. W innej ktoś szantażuje dwie, znane firmy produkujące odpowiednio karmę dla psów i odżywki dla dzieci i wykazuje przy tym niezłą znajomość działań policji…
Nie sądzę, aby Britton napisał książkę, aby pochwalić się dorobkiem (był zaangażowany w śledztwa głośne i znane w całym kraju) i wynieść siebie na piedestał. Tym bardziej fascynująca jest jego postawa – choć styczność z ludzkim cierpieniem i udział w procesie odtwarzania zbrodni niesie ze sobą przygnębienie i psychiczne rysy na całe życie, autor wiele razy pomagał policji. Robił to, jak pisze, aby zapobiegać kolejnym nieszczęściom. Po wielu latach pracy psychologa (w czym mieściła się także pomoc ofiarom przestępstw i ich rodzinom) i profilera trudno uniknąć zawodowych odchyleń. Obrazy ofiar i z miejsc zabójstw na zawsze pozostają w głowie. Te zapamiętane slajdy mogą pojawiać się przed oczami dość niespodziewanie, na przykład podczas rodzinnej uroczystości, a widok kobiet wyróżniających się zachowaniem lub strojem rodzi myśli o ryzyku, na jakie narażają się ze strony „drapieżników”…
Trzeba przyznać, że „Profil mordercy” trzyma w napięciu, czasami chwyta za gardło, ale też wywołuje ciekawość od pierwszych akapitów każdej opisywanej sprawy, aż do ich finału. Zadziwia spostrzegawczość, umiejętność kojarzenia faktów i sposób wyciągania wniosków przez Brittona. Profiler sobie i innym zadaje pytania, które zapewne nigdy nie przyszłyby do głowy komuś niezwiązanemu z zawodem. Pozycja jest z gatunku tych, co łatwo nie dają odłożyć się na półkę przed przeczytaniem ostatniej strony. Jak nietrudno się domyśleć, w książce nie brakuje dosadnych, wstrząsających opisów, dlatego też rekomenduję ją osobom pełnoletnim. Niestety, wystąpił w niej błąd drukarski (przynajmniej tak jest w moim egzemplarzu) – brakuje kilkunastu stron, przez co jeden z wątków urywa się w interesującym momencie. Nie zmienia to faktu, że „Profil mordercy” to książka elektryzująca, ponura, choć miejscami przez mrok przebija podmiotowe i nacechowane empatią podejście autora do ofiar przestępstw. Podsumowując: bardzo mocna rzecz, dla czytelników o silnych nerwach.