Złam Klątwę Tygrysa

Recenzja książki Klątwa tygrysa
Osiemnastoletnia Kelsey spodziewa się że jej wakacje będą takie same jak zawsze odkąd zmarli jej rodzice. Jak większą nastolatek w jej wieku postanawia zapełnić sobie czas pracą. Dostaje ją w miejscowym, podupadającym cyrku. Do jej obowiązków nie należy zbyt wiele zaledwie kilka „drobnych prac”, lecz oprócz tego jest także karmienie pięknego syberyjskiego tygrysa. Dokładnie tygrysa, gwiazdę cyrku o imieniu Dihren. Po kilku dniach „zaprzyjaźnia” się z nim.

"Kiedy życie wręcza ci cytrynę, upiecz ciasto cytrynowe."

Niespodziewanie do cyrku przybywa kupiec gotowy wykupić tygrysa. Ma zamiar przenieśc go do rezerwatu w Indiach. Proponuje Kelsey aby ta w zamian za wysokie wynagrodzenie oraz możliwość zwiedzenia egzotycznego kraju towarzyszyła im podczas podróży. Dziewczyna nie mając nic więcej do roboty w wakacje postanawia przyjąć propozycje. Tak rozpoczyna się podróż jej życia…
Niedługo potem dowiaduje się że Ren, jak to nazywa Dihrena, to tak naprawdę indyjski książę obciążony od kilkuset lat klątwą.

„Zakochanie się w nim byłoby jak skok do wody z wysokiego klifu: mogłoby się okazać albo najbardziej emocjonującym, co mi się kiedykolwiek przytrafiło, albo najgłupszym błędem jaki w życiu popełniłam. Sprawiłoby, że miałabym po co żyć, albo roztrzaskałoby mnie o skały i połamało na zawsze.”

Autorka wybrała tu słabość większości czytelniczek. Mamy tu dziewczynę , która ma kompleksy i niską samoocenę o sobie. Która nie akceptuje siebie i mało kto zwraca na nią uwagę. Marzy o zupełnie innym życiu i cudownej wielkiej miłości. Chyba każda z nas choć trochę może się wpasować te cechy. Z drugiej strony poznajemy niezwykle przystojnego, odważnego dżeltenmena, który zwraca uwagą na naszą szarą myszkę. No bo czy nie każda z nas czasem nie chciałaby stać się taką dziewczyną wychodzącą z cienia własnych wątpliwości i ciągłych pytań „a co ludzie pomyślą”. Czy to nie właśnie to o czym każda dziewczyna choć czasami marzy? Do tego motyw dwóch braci zakochanych w jednej dziewczynie.
Historia pełna jest dynamiki, zwrotów akcji i niebezpieczeństw, ale także niesamowitego wątku miłosnego. Autorka wykorzystała oryginalny temat z którym się nie spotkałam. Przedstawia nam niesamowitą legendę idealnie wpasowującą się w fabułę książki. Wybrała niesamowicie bogatą indyjską mitologie tworząc piękną legendę, która bardzo dobrze komponuje się w dzisiejsze Indie. Świetnie także komponuje się z całą historią tajemniczy stary język, którym posługują się niektórzy bohaterowie. Widać, że autorka dobrze przygotowała się do tej historii.
Ale czy można zbyt się do czegoś przygotować? Najwidoczniej tak. Książka nie uniknęła nielogiczności, której w tej powieści jest mnóstwo. Dialogi są strasznie sztywne i nienaturalne. Wiele zdań jest dziwnie skonstruowana. Opisy nienależną do najlepszych, ale ich na szczęście nie było wiele. Jestem dość cierpliwa, ale tu aż drażniła moje oko stylistyka książki. Niestety ta książka mnie wielce rozczarowała.
Teraz trochę o bohaterach. Zacznijmy od Kelsey. Kelsey zaskoczyła mnie… czym? No właśnie niczym. Dziewczyna jest nijaka i aż mnie zdziwiło jak autorce udało się stworzyć postać bez cech charakteru. W sumie jedyne co o niej wiemy to, to że ma osiemnaście lat wkracza do dorosłego życia, straciła rodziców i to na razie by było na tyle. Do tego wydaje mi się, ze autorka chciała stworzyć postać skromną, a co z tego wyszło? Zwykłe użalanie się nad sobą. Rozumiem że ktoś może mieć kompleksy i w ogóle niską samoocenę, ale ta dziewczyna uważa że jest nikim i jest na samym dnie i wciąż domaga się komplementów.
Nie zapominajmy o Renie. Tu autorka mnie nie zachwyciła. Postać jest wręcz wyidealizowana. I bez ani jednej rysy. Normalnie ideał o którym się marzy, ale każdy dobrze wie że takich nie ma. Miałam wrażenie jakby ktoś żonglował różnymi postaciami i na chybił trafi podstawiał pod Rena. Na początku jest miły, z czasem zaczyna mieć coraz gorszy charakter, aż na końcu staje się napuszonym następcą tronu któremu należy się wszystko. Dosłownie. Zachowywał się jakby Kelsey należała do niego. Na sam koniec książki wrócił Ren z początku opowieści i tak właśnie zatoczyliśmy kółko.
Jedyną postacią która przypadła mi do gustu jest brat Ren’a u którego można znaleźć i wady i zalety, dzięki czemu łatwiej jest nam go zrozumieć. Nie jest wyidealizowany jak reszta postaci i bardzo łatwo jest go nam polubić. Nie czujemy takiego dystansu między czytelnikiem a bohaterem i dzięki temu łatwo jeśt nam się postawić na jego miejscu i zrozumieć sytuację.
Podsumowując książka ma ciekawą fabułę i oryginalny pomysł, lecz wykonanie trochę gorsze. Stylistyka tam leży i kwiczy. Do tego postacie które są nijakie lub wyidealizowane. Dodając do tego kiepskie poczucie humoru, sami zdecydujcie czy warto ją polecić czy nie.

link do opinii: http://2-nameless-girls.blogspot.com/2013/06/klatwa-tygrysa-...
0 0
Dodał:
Dodano: 14 VII 2014 (ponad 10 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 267
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 25 lat
Z nami od: 14 VII 2014

Recenzowana książka

Klątwa tygrysa



Tłumaczenie: Martyna Tomczak Tytuł oryginalny: Tiger's Curse Rok pierwszego wydania: 2009 Rok pierwszego wydania polskiego: 2012 stron: 360 Opis Pasja. Los. Wierność. Zaryzykowałbyś to wszystko by zmienić swoje przeznaczenie ? Ostatnią rzeczą, jaką Kelsey Hayes przypuszczała zrobić w te wakacje, było przełamywanie 300-letniego indiańskiego przekleństwa. Z tajemniczym białym tygrysem o imien...

Ocena czytelników: 5.09 (głosów: 55)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0