Mike Dooley to autor poradników motywacyjnych, którego jeśli chodzi o ten gatunek, cenię najbardziej. Nie tylko dlatego, że pisze niezwykle lekko, ale i przez to, że jego książki mają w sobie to coś, co pozwala naprawdę zmienić coś w życiu. Większość poradników zachwyca i daje motywacyjnego kopa, jednak trwa on tylko przez chwilę, a potem powracamy do starych zwyczajów i zapominamy o nagłym olśnieniu. Natomiast poradniki Dooley'a sprawiają, że to olśnienie trwa znacznie dłużej, a nawet pozostaje i może nie zmienia nagle całego życia o 180 stopni, bo do tego potrzebna jest także determinacja z własnej woli, ale na pewno pomaga odmienić radykalnie poglądy i wiele naszych dotychczasowych zwyczajów.
Do tej pory miałam okazję zapoznać się z pierwszą książką z tego cyklu czyli "Sztuka kreacji marzeń". Teraz w końcu doczekałam się kolejnej, "7 kroków do osiągnięcia szczęścia". To niesamowity poradnik i tutaj muszę wspomnieć o wydaniu całej serii. Jest to zbiór niezwykle kolorowych poradników, każdy w innej energetycznej barwie, w dużym formacie i w twardej oprawie. Dzięki temu w środku czcionka jest dosyć sporych rozmiarów, a układ prosty i przejrzysty i mam wrażenie, że jakimś sposobem taka forma wydania tych książek sprawia, że jeszcze bardziej "wbijają" się do głowy.
"7 kroków..." to książka dla wszystkich. Nawet dla osób, które uważają, że nie jest to lektura dla nich, że jej nie potrzebują. To kurs szczęścia, jak podaje okładka jest to także zbiór anegdot, historii, przykładów i myśli, które zmieniają świat na lepszy. Wystarczy obrać odpowiedni kurs i przywitać nową rzeczywistość. To naprawdę proste, bo przecież to od nas zależy czy uczynimy coś w kierunku własnej satysfakcji i szczęścia, czy pozostaniemy w miejscu. Każdy krok i działanie, wszystkie myśli i godziny jakie przeżywamy, to wytwory naszych rąk, umysłu i serca. Jesteśmy stwórcami każdego kolejnego dnia i tylko od nas zależy czy jutro będzie takie samo jak dziś, czy może zaryzykujemy i uczynimy je pierwszym z reszty najlepszych dni naszego życia. Choć brzmi to jak typowy banał z poradników, autor przedstawił to w zupełnie innym niż większość pisarzy świetle, dzięki czemu naprawdę wierzy się w każde jego słowa, a z każdym kolejnym rozdziałem przybiera się siły i wiary, że naprawdę będzie lepiej. Trudno mi wytłumaczyć tą magię Dooley'a w słowach, wydaje mi się, że jest ona zapisana pomiędzy wersami i dlatego każdy powinien się o tym przekonać w najprostszy sposób, czyli po prostu sięgnąć po książkę i przekonać się, czy nie warto jednak coś zmienić i uczynić się szczęśliwszym?