"Tak to już w życiu bywa, że gdy dwojgu ludziom zależy na czymś innym, to choćby nie wiem jak bardzo chcieli, czasem wspólnego wózka razem nie pociągną. Bo i jak tu ciągnąć, kiedy dyszel jeden, a kierunki dwa?".
Chyba nigdy nie znudzą mi się nasze, polskie powieści obyczajowe z wątkiem prowincji w tle. Sztampowa fabuła i bajkowe, łatwe do przewidzenia zakończenie zupełnie nie odstraszają mnie od tego typu literatury. Literatury, skierowanej głównie do kobiet, pragnących niczym niewymuszonej, intelektualnej rozrywki. "Miłość w Burzanach" idealnie wpisuje się w ten nurt, z którym podczas lektury popłynęłam bardzo daleko, do tytułowych Burzan.
Katarzyna Archimowicz to mieszkająca w Chełmie, absolwentka matematyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, pracująca obecnie jako nauczycielka w szkole podstawowej i gimnazjum. Jest również doradcą zawodowym. Swój wolny czas poświęca pasjom, którymi są haft wielkoformatowy, oraz czytanie reportaży i powieści historyczno - obyczajowych. Jej niespełnione marzenie to podróż do Petersburga, oraz na Syberię. "Miłość w Burzanach" to jej debiut literacki.
Greta, zwana Rudą przyjeżdża wraz z mężem Grzegorzem będącym zawodowym żołnierzem, do małej miejscowości nad Bugiem nazwanej Burzany – miejsca stanowiącego jej azyl bezpieczeństwa, w którym zawsze czeka na nią stryj Michał – nietypowy, wiejski ksiądz. Zaplanowany wypoczynek psuje nieoczekiwanie Grzegorz, oznajmiając Grecie, że wyjeżdża na misję do Afganistanu na całe pół roku. Rozczarowana i zdezorientowana bohaterka zostając sama, całkiem przypadkowo poznaje tajemniczego i niezwykle bogatego Ukraińca - Olega, który kupuje stary i zniszczony dworek w Ordach. Paląca iskra namiętności od samego początku pojawia się między tą dwójką, co wróży same kłopoty.
Fabuła debiutu Katarzyny Archimowicz jest banalna i nie znajdziecie w niej nic, czego już nie było w tego typu literaturze. Nie oznacza to jednak wcale, że nie jest godną polecenia powieścią. Jest bowiem książką, która na kilka godzin zabiera czytelników w cudowny świat swojskich zapachów i namiętnych uczuć. "Miłość w Burzanach" to pomimo dość oklepanego schematu fabularnego i dużej dozy przewidywalności – powieść pełna smaków i zapachów, która w niektórych fragmentach tak bardzo przypominała mi cykl książek o polskiej prowincji autorstwa Katarzyny Enerlich. Burzany w wykonaniu autorki to przede wszystkim stryj Michał, a stryj to dobra, swojska kuchnia. Podczas lektury powieści co chwilę wyostrzały się moje zmysły smaku i zapachu pod wpływem barwnych opisów potraw, jakimi raczyli się bohaterowie. Kwiaty nasturcji smażone w cieście, chłodnik z tartych ogórków i rzodkwi, zupa bosmańska oraz wiele, wiele innych smakowitych dań, przy których ciekła mi ślinka to niezaprzeczalne atuty tej książki. O ile moja obecność w kuchni najczęściej sprowadza się do robienia kawy i herbaty, o tyle pod wpływem bardzo prostych i niezwykle oryginalnych przepisów nabrałam ochoty na ich wypróbowanie. Mój egzemplarz książki został wręcz zaklejony żółtymi karteczkami, którymi zaznaczałam wybrane potrawy. "Miłość w Burzanach" więc to oprócz warstwy typowo epickiej, książka pełna smaków i zapachów wsi, o jakich większość z nas nigdy nie słyszała. Wiedzieliście, że w pod siennik można podłożyć zioła, które wypełnią swoim zmysłowym zapachem cały pokój podczas snu? Albo, że pierogi wybornie smakują z miętą? To tylko namiastka tego, co czeka na czytelników podczas tej wybornej lektury. Katarzyna Archimowicz niewątpliwie potrafi swoim piórem wyczarować prawdziwą magię w prostych rzeczach – to niesamowity talent, który musi zostać wykorzystany w kolejnych książkach, koniecznie.
Romans i namiętność, które przerodziły się w prawdziwą miłość pomiędzy Gretą a Olegiem nie zaskoczyła mnie niczym nowym. Ona - piękna, dobra i seksowna, on – bogaty handlarz kamieni szlachetnych, zdobywający zawsze to, czego zapragnie. Bohaterowie niczym z jakiegoś taniego romansu, a zakończenie bardzo przewidywalne. Pomimo tej widocznej od pierwszych stron sztampy, dotyczącej głównych bohaterów, autorce udało się odmalować całkiem interesujących bohaterów drugoplanowych. Ksiądz Michał, który porwał moje serce swoimi zdolnościami kulinarnymi, Danił – niedoceniany artysta z wielkim talentem, groteskowy Nawrocki i jego żona z taczką, oraz Helena – zielarka posiadająca nadprzyrodzone zdolności. Cała plejada ciekawych mieszkańców Burzan tworzy niesamowite tło powieści, które niweluje widoczną banalność miłości pomiędzy Gretą a Olegiem. Podczas lektury powieści miałam wrażenie, że ich romans po części staje się tłem dla ukazania różnych obrazów wsi wraz z jej zapachami i smakami, z całą barwnością charakterów jej mieszkańców.
Katarzyna Archimowicz posługuje się plastycznym językiem, który z niezwykłą precyzją oddziałuje na wyobraźnię, tworząc w niej różnorodne obrazy. To niesamowite, jak proza autorki działała na moje zmysły, pobudzając je do granic możliwości. Nawet sceny erotyczne, które pojawiły się w książce, były po prostu dobre. Jedyna rzecz, jaka niezmiernie mnie irytowała to wtrącane co jakiś czas pouczenia, czy złote myśli, których używał narrator. Nie komponowały się one z tekstem, co sprawiało swoisty posmak sztuczności.
Nie mogę nie polecić Wam debiutu pt. "Miłość w Burzanach", gdyż byłaby to po prostu zbrodnia. Klimatyczna okładka zapowiada klimatyczną powieść, która taką w istocie jest. Pod wpływem prozy Katarzyny Archimowicz marzę o przeniesieniu się do Burzan, o poznaniu kuchni Michała i zwiedzaniu dworu w Ordach. Dziękuję za tę książkę.
http://www.subiektywnieoksiazkach.pl/