Z twórczością Brody spotkałam się już przy okazji polskiej premiery jej pierwszej książki. Ponieważ było to udane spotkanie, z miłą chęcią sięgnęłam po jej kolejną książkę, wydaną przez Fabrykę Słów.
Madison, po tym, jak przyłapała swojego chłopaka na zdradzie, postanowiła dopilnować, żeby dopadła go Karma. Stwierdziwszy, że nie ma co czekać, aż zadziała moc równowagi we wszechświecie, tworzy ze swoimi przyjaciółkami Klub Karmy, skupiający się na ukaraniu byłych chłopaków, którzy je skrzywdzili i odebraniu im tego, co dla nich najcenniejsze.
„Klub Karmy” to z pozoru zwyczajna powieść dla nastolatek. I po części tak jest, ale też nie do końca. To, co jest typowe, to niezbyt popularna dziewczyna i jej dwie przyjaciółki, prześladowane przez najpopularniejszą dziewczynę w szkole. Typowe dla amerykańskich szkół. Nietypowy jest za to sposób, w jaki dziewczyny radzą sobie z niesprawiedliwością losu. Madison, po wizycie w ośrodku duchowego odnowienia, doznaje objawienia. Karma! To jest to. Tylko jak ona ma czekać, aż wszechświat zadziała i każdy winowajca dostanie to, na co zasłużył? Już ona dopilnuje, żeby stało się to szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. Powstaje lista osób, które muszą zostać ukarane i Maddy wraz ze swoimi wiernymi przyjaciółkami zabierają się do dzieła. Zapominają tylko o jednym drobnym szczególe, a mianowicie o tym, że karma nagradza dobre uczynki, a zemsta niestety do nich nie należy.
Lektura tej książki przypadła akurat na odpowiedni na nią czas. Po pierwsze, potrzebowałam czegoś lekkiego po ostatniej dosyć wymagającej książce, a po drugie miałam ciężki tydzień w pracy, więc naprawdę dobrze było po powrocie do domu dać odpocząć umysłowi i poczytać coś lekkiego i zabawnego.
„Klub karmy” to naprawdę przyjemna lektura, wprawiająca w dobry humor i pozwalająca się zrelaksować. Powinna też skłonić do refleksji, i to nie tylko młodego czytelnika, do którego jest adresowana
Oczywiście w miarę czytania jesteśmy w stanie domyślić się jak to się wszystko skończy, ale to wcale nie sprawia, że lektura jest mniej przyjemna. Młodzieżowy język, przyjemny styl i dowcip autorki sprawia, że czyta się naprawdę dobrze i nawet nie zauważamy upływu stron. Niby taka niepozorna, zwyczajna i głupiutka powieść dla nastolatek, a jednak potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć. Co prawda czasem irytuje typowa amerykańska mentalność, ale jednak w tym wypadku zdecydowanie przeważa fakt, że jest to książka o czymś. Że niesie ze sobą refleksję i naprawdę mądre przesłanie. A takie książki są naszej młodzieży zdecydowanie potrzebne!
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/