Widocznie jestem staroświecki, spotykam się tylko z jedną kobietą jednocześnie. (str. 659)
Życie na firmamencie, blask fleszy, niekończące się imprezy, znajomości z pierwszych stron gazet i my w tych gazetach. Ach, jaka przyjemność, na nic nie zwracamy uwagi, nic nas tak naprawdę nie interesuje. Czy na pewno? Czy życie w blasku fleszy jest takie łatwe i przyjemne? Czy istnieje wtedy życie prywatne? Jaki wtedy ponosimy koszt?
Taryn Mitchell, bizneswoman posiadająca własny pub, leczy serce po niedawnym zawodzie miłosnym, kiedy to przyłapała swojego narzeczonego w dwuznacznej sytuacji z inną kobietą. Od tej pory nie potrafi zaufać mężczyznom i trzyma ich na dystans. Pewnego dnia do jej lokalu wbiega Ryan Christensen, odtwórca głównej roli w filmie, która właśnie kręcą w jej miejscowości. Taryn jest chyba jedyną kobieta na świecie, która nie zwraca uwagi na Ryana. Bez żadnego skrępowania ukrywa go u siebie w pubie, aż tłum rozhisteryzowanych fanek zrezygnuje z oblegania drzwi lokalu. Spędzają ze sobą kilka godzin. Jak się okazuje Ryan również nie potrafi sobie poradzić z otaczającym go tłumem fanek i paparazzich, którzy nie odstępują go na krok i wymyślają niestworzone historie.
Czy ci dwoje potrafią sobie zaufać? Czy zostaną przyjaciółmi i będą skłonni poświęcić dotychczasowe życie na nowy, trudny związek?
Miłość bez scenariusza to książka, która wciągnęła mnie od pierwszej strony. Początkowo obawiałam się, co też można napisać na tylu stronach? Bałam się wielu powtórzeń, nudnych nic niewnoszących opisów. A co dostałam? Dostałam, świetną (to nic, że przewidywalną) historię, od której ciężko było się oderwać. Przewidywalna miłość, jednak nie wybucha ona już na samym początku. Taryn i Ryan „badają się”, sprawdzają na ile mogą sobie zaufać. Taryn jest bardzo oddana swoim przyjaciołom. Całkiem niedawno straciła matkę, później zmarł jej ojciec, pozostali jej tylko najbliżsi, oddani przyjaciele, na których może w każdej chwili liczyć. Ryan również całkiem niedawno rozstał się z dziewczyną, która go wykorzystała.
Uczucie, które rozwija się pomiędzy młodymi, dojrzewa powoli. Ryan przekonuje się, że dziewczynie nie zależy na jego pieniądzach i sławie.
Skąd miałbym wiedzieć, czy kobieta chce się jedynie spotykać ze sławnym człowiekiem, czy zauroczyła ją moja osobowość? Jakby zatarła się granica, między tym kim jestem i tym, jaki jestem. (str.123)
Autorka w historii nie skupia się jedynie na rozwijającym się uczuciu pomiędzy Taryn i Ryanem. Ukazuje również momenty grozy spowodowane psychopatycznymi fankami, zdolnymi zrobić wszystko, aby tylko dotknąć gwiazdę. Nawet ochroniarz, który powinien ochraniać staje się niebezpieczny.
Miłość bez scenariusza to świetnie napisana historia ukazująca plusy i minusy życia celebrytów. Autorka świetnie nakreśliła emocje, jakie targają głównymi bohaterami. Pokazała, że życie na firmamencie wcale nie jest takie kolorowe, a wręcz często niebezpieczne. O prywatności można zapomnieć, w niebezpieczeństwie znajduje się również rodzina i najbliżsi przyjaciele.
Historia przedstawiona jest z perspektywy Taryn. To ona pokazuje jak ciężkie jest życie partnera celebryty. Ile trzeba mieć w sobie samozaparcia, zaufania i często patrzenia przez palce na opisywane i wyssane z palca historie. Nie raz i nie dwa uroniłam łzę, gdyż od samego początku kibicowałam zarówno Taryn jak i Ryanowi.
Za każdym razem, gdy ktoś kupuje tego szmatławca, jakiś idiota dostaje pieniądze za wymyślenie kłamstwa, a inny idiota ma motywację, by dalej czatować z aparatem. Każdy cent wydany na brukowca nakręcał ten obłąkany biznes. (str. 507)
Miłość bez scenariusza to świetna lektura pełna przeróżnych emocji. Mam tylko jeden minus, a mianowicie żałuję, że nie mam kolejnej części na półce. Te prawie siedemset stron, które początkowo mnie przerażały, przeczytało mi się bardzo szybko i przyjemnie. Teraz czekam z niecierpliwością na kolejną część Próbę uczuć.