Przeczytałam kilka opinii na temat tej książki. Każdy polecał, super książka, oceny również wysokie, więc z ciekawości po nią sięgnęłam. Niestety bardzo się zawiodłam. Przeczytałam całość z racji tego, że nie odkładam książek w połowie. Historia w ogóle mnie nie wciągnęła, główna bohaterka jest strasznie bierną osobą, przez co jeszcze gorzej mi się czytało. Historia może i była by fajna, gdyby postacie miały coś w sobie, taką iskierkę czegoś interesującego. Niestety nic takiego tutaj nie znalazłam. Historia nie dość, że przewidywalna od samego początku to jeszcze akcja książki trwała całe trzy dni. Moja nadzieja na interesujące męskie postacie również legła w gruzach. Odniosłam wrażenie, iż autorka starała się zrobić z Gideona Jace z Miasta Kości, co wyszło okropnie. Książka idealna na moment, gdy nie ma się co czytać i weźmie się pierwszą lepszą lekturę jaka wpadnie w ręce. Drugą część zaczęłam czytać tylko dlatego, że nie lubię porzucać trylogii po pierwszej książce, a swoją drogą czekam aż wpadnie mi jakaś ciekawa książka w ręce, bo jak na razie nic takiego nie mogę znaleźć.
Info:
tytuł w oryginale: Rubinrot: Liebe geht durch alle Zeiten
Pierw. wyd.: maj 2011
stron: 344
Opis
Trylogia Czasu jest tak wciągająca, że w zasadzie należałoby powiedzieć: „wsysa”; jest dowcipna, a zarazem totalnie romantyczna. Pewnego dnia piętnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jed...