Składając sobie życzenia z różnych okazji rzadko pomijamy szczęście. Choć z jednej strony takie życzenia wydają się być wytartym sloganem, to jednak w tym jednym słowie mieści się praktycznie wszystko. Czym jest szczęście? Dla jednego będzie to wypchany pieniędzmi portfel, a dla innego zachód słońca nad morzem. Krótko mówiąc dla każdego oznacza ono coś innego. Jednak zawsze szczęście pozostaje pewnym ulotnym stanem umysłu, którego nie doceniamy, gdy jest, a tęsknota za nim może wypełnić całe życie.
Siedem lat temu rozpadło się małżeństwo Jill. Mąż po prostu odszedł zostawiając ją z dnia na dzień z małym dzieckiem, rachunkami i złamanym sercem. Teraz jej życie jest już ustabilizowane. Nie wygląda może tak, jak to sobie wymarzyła, ale nie musi już drżeć o to, czy będzie miała za co kupić jedzenie. Jill pracuje w małym biurze podróży lecz zamiast zwiedzać świat organizuje wycieczki dla innych. Swoje marzenia zepchnęła w głąb podświadomości skupiając się wyłącznie na potrzebach córki. Czy Jill odważy się kiedyś zawalczyć o własne szczęście?
Niedawno czytałam „Lawendowe dziewczyny” Claire Cook. Powieść zrobiła na mnie takie wrażenie, że postanowiłam zapoznać się z innymi książkami tej Autorki. „Siedem kroków do szczęścia” brzmi trochę jak tytuł poradnika. Chociaż zdecydowanie nie jest to tego typu literatura, to jednak z samej fabuły można się wiele nauczyć. Główna bohaterka to kobieta jakich wiele. Ani ładna ani brzydka, ani nazbyt przedsiębiorcza czy specjalnie zaradna. Często i my tak właśnie się postrzegamy, wymieniając przeciętność jako swoją główną cechę. Skupiając się na tym co złe zapominamy o tym co w nas dobre. Negatywne wydarzenia dodatkowo zabijają w nas poczucie własnej wartości. Jill ze strachu przed niepowodzeniem porzuciła marzenia. Zrezygnowała z samej siebie, poświęcając się całkowicie córce. Jestem przekonana, że wiele współczesnych kobiet mogłoby się z nią identyfikować.
„Siedem kroków do szczęścia” to z całą pewnością nie jest literatura z górnej półki. Fabuła jest raczej banalna i przewidywalna. Jednak książka ma w sobie to magiczne „coś” co sprawia, że czyta się ją błyskawicznie i z ogromną przyjemnością. Być może właśnie takie powieści powoli, małymi kroczkami zmieniają nasze życie?
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/