"„Oto pierwsza rzecz, jakiej nauczyłem się tamtego dnia: to, co wiesz o innych ludziach, jest zaledwie ułamkiem prawdy.” [s.122]"
Alex Woods jest dość nietypowym nastolatkiem od momentu, kiedy doznał bliskiego spotkania z meteorytem, co oczywiście nie przeszło bez echa w XXI wieku. Jednak rozgłos nie był jedynym skutkiem tego wydarzenia, bowiem poważniejszym jest choroba. Dość dokuczliwa, bo właśnie padaczka do takich należy. Ale to właśnie dzięki temu miał okazję odnaleźć swoje pasje: literatura, astronomia i neurologia. Czytanie oraz badanie wszechświata i ludzkiego mózgu stały się dla niego, czymś naprawdę ważnym. Splot przypadkowych zdarzeń postanowił jednak postawić na jego drodze pana Pettersona, który stał się jego prawdziwym przyjacielem. Nie liczyła się różnica wieku, liczyły się tylko wspólne zainteresowania, pomoc i chęć przebywania ze sobą. Czego nauczy Alexa przyjaźń ze starszym panem? Do jakich wniosków dojdzie? Co wspólnego z tym wszystkim ma aresztowanie i twórczość Kurta Vonneguta?
Gavin Extence jest angielskim debiutantem. Urodził się w 1982 roku w Swineshead, w Anglii. Za swoją pierwszą i jak na razie jedyną książkę
Wszechświat kontra Alex Woods dostał brytyjską nagrodę The Waterstones 11. Jako dziecko uwielbiał grać w szachy – brał udział w wielu turniejach, gdzie raz wygrał. Obecnie pracuje nad swoją następną książką, a gdy tego nie robi lubi gotować i zagłębiać się w tajniki astronomii.
Pierwsze, co rzuca się w oczy to naprawdę ciekawy styl, którym posługuje się Extence. Jest dość specyficzny, ale zarazem bogaty. To głównie dzięki niemu zabiera czytelników do literackiej krainy doskonałości. Prosty w odbiorze język nie jest jednocześnie ubogi, co jest jedną z najważniejszych zalet.
Gavin stworzył także niebanalną kreację bohaterów. Alex jest jedną z postaci, których się nie zapomina. Ciekawy świata, inteligentny i inny z powodu niecodziennego wydarzenia, które spotkało go w wieku jedenastu lat. Niezrozumiany przez swoich ograniczonych rówieśników i wytykany przez nich palcami. Pomimo tego nie rozpacza nad swoim losem, ani nawet się na niego nie skarży. Przyjmuje go takim, jaki jest, a co więcej stara się go zrozumieć. Choroba nie staje się wymówką do zamknięcia się na całą otaczającą rzeczywistość, ale jest motorem napędowym do tego, aby dowiedzieć się o niej więcej. Drugim godnym uwagi jest pan Petterson, który z początku ukazuje się jako jedna wielka niewiadoma. Choć nie należy do osób, które darzy się sympatią od pierwszego spotkania, to z czasem można zrozumieć jego zachowanie, które może wydawać się co najmniej dziwne, jednak Extence jego historię nakreślił w taki sposób, że o wszystkim dowiadujemy się stopniowo i w odpowiednim momencie.
Powieści tego typu są potrzebne na rynku wydawniczym, bo oprócz tego, że zabierają nas do swojego świata na dobre kilka godzin, to również, czegoś uczą, a to także jest ważne. Zwracają uwagę na istotne, a co najważniejsze ponadczasowe tematy. Choroba, śmierć, okres dojrzewania (w końcu jest to powieść o nastolatku, więc to nie powinno nikogo zdziwić), przyjaźń i relacje międzyludzkie w tym przypadku szczególnie między nastolatkiem, a starszym, schorowanych, dość zrzędzącym mężczyzną z bogatym doświadczeniem życiowym i podobnymi zainteresowaniami. To właśnie te różnice sprawiły, że uważam tę przyjaźń za niebywale trwałą i piękną, choć nietypową. I to głównie dzięki niej pragnę poznać twórczość Kurta Vonneguta. Nie ma lepszej rekomendacji, jak te sprawnie przeplatane w innej książce. Nic tak nie zachęca do sięgnięcia po dany tytuł, jak polecenie przez ulubionych bohaterów.
Możliwe jest, że
Wszechświat kontra Alex Woods wywarł na mnie tak wielkie wrażenie z powodu sytuacji życiowej, w której się znalazłam. Może, dlatego poruszył najczulsze struny mojej świadomości i zrobił ze mną coś, co robią tylko nieliczne i wyjątkowe powieści. Możliwe, że wcześniej nie odczułabym tego aż w taki sposób. To tylko jest potwierdzeniem tezy, że na niektóre książki przychodzi odpowiedni czas, kiedy wypalą na nas niezatarte piętno.
Jest to jedna z najlepszych powieści, które przeczytałam w całym moim życiu. Mogę ją porównać do Gwiazd naszych wina Johna Greena, bo takie też odnosiłam wrażenie. Ale jedyne, co je łączy to choroba (choć nie taka sama, więc nie należy się martwić), poruszanie ważnych tematów, niesamowity styl i kreacja bohaterów. Jeśli zaś komuś nie spodobała się powieść Amerykanina, nic nie stoi na przeszkodzie, aby zapoznać się z dziełem Brytyjczyka, bo choć mają podobne elementy to mimo wszystko różnią się od siebie opowiadanymi historiami. Obie jednak wywołały u mnie masę różnorakich emocji – od śmiechu na łzach, niedowierzaniu i żalu skończywszy.
_____
http://szeptksiazek.blogspot.com/