„(…)Nie możesz się wściekać z powodu prawdziwego zakończenia. To na sztuczne happy endy powinnaś się wkurzać”*
Wspomnienia są w każdym człowieku, bez wyjątku, niektóre pragniemy zapamiętać na zawsze, ale są też takie, których nie chcemy zachować. Czujemy wręcz palącą potrzebę wymazania ich z umysłu, aby móc dalej żyć i nie rozpaść się, jak domek z kart. Niestety nie ma możliwości chwycenia gumki i ich wymazania, trzeba je udźwignąć, iść dalej i żyć. Ale. Bywa, że umysł jest świadomy, że coś może nas złamać i sprawić iż stracimy wiarę we wszystko i sprawia, że zapominamy o pewnych wydarzeniach, wmawiamy sobie, że ich nie było, że pojawiające się przebłyski to tylko koszmary. Bo tak jest lepiej, bezpieczniej…
Sky nie jest każda normalna nastolatka. Nie posiada komórki, nie ma konta na Facebooku, w jej domu nie ma komputera ani telewizora. Karen, mama Sky, uczy dziewczynę w domu i nie posyła do szkoły, twierdzi, że to dla jej dobra bo ludzie są źli, a nowinki techniczne uzależniają i pozbawiają chęci do robienia czegoś sensowniejszego. Sky to nie przeszkadza, dużo czyta, biega, a od paru lat ma przyjaciółkę Six, która akceptuje ją ze wszystkimi dziwactwami. Jednak kiedy zbliża się ostatni rok nauki nastolatka upiera się by pójść do szkoły, chce zaznać chociaż trochę normalności, zobaczyć jak to jest, zderzyć się z rzeczywistością. Może gdyby wiedziała co ją czeka nie podjęłaby takiej decyzji, może by nie doszło do pewnych sytuacji, a może nadeszły one tak czy inaczej. Może…
„Bez względu na to, co się zdarzy życie idzie dalej, słowa wciąż napływają, prawda jest wyrzucana czy ci się to podoba, czy nie, a życie nigdy nie pozwoli ci zatrzymać się i złapać cholerny oddech.”*
Wiem, że opis brzmi strasznie znajomo i pomyślicie, że to już przecież było. Sama tak myślałam na początku, naprawdę. Nastawiłam się na coś emocjonującego, ale nie zaskakującego. To był błąd, bo może gdybym się przygotowała mniej by we mnie uderzyła ta historia, nie siedziałabym teraz bezradnie próbując uporządkować ten chaos w głowie i sercu. Chociaż nie, nawet gdybym się nastawiła na to co zastanę w „Hopeless”, to i tak byłoby to za mało, bo nie da się na nią przygotować. Ta książka uderza w człowieka i sprawia, że nic innego nie jest już ważne.
Od momentu przeczytania ostatniego zdania zastanawiam się, jak mam przekazać to co myślę o tej pozycji, to co czuję po zapoznaniu się z nią. Nie jest to łatwe, bo mam gonitwę myśli i nie potrafię ubrać jej w sensowne zdania. Chciałabym móc napisać tylko, że musicie ją przeczytać, bez uzasadnień i wymieniania jej plusów, ale nie mogę. Ta książka jest idealna, wszystko w niej jest dopracowane, wyważone, wszystko ma sens, nic nie jest dziełem przypadku, nawet imiona mają swoje znaczenie. Colleen Hoover stworzyła fabułę, która na początku nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale i tak przyciąga jak magnez. Dalej zaś szybko można się zorientować, że to był tylko wstęp, początek do czegoś co sprawi, że nie można się oderwać od powieści dopóki nie przeczyta się ostatniej kropki, a nawet wtedy chce się więcej i więcej. Amerykańska powieściopisarka zaskakuje na każdym kroku, nic nie jest do końca oczywiste, nie wiadomo, jak ostatecznie potoczą się sprawy. Plącze, daje wiele różnych ścieżek do obrania i tak jakby daje bohaterom szansę wyboru. Sprawia, że czytelnik ma ochotę śmiać się i płakać, wyć, wrzeszczeć oraz wiele więcej. Prawdę mówiąc nie potrafię powiedzieć o tej publikacji nic złego, całość układa się w spójną i logiczną całość, która na zawsze zapada w pamięć, do której będzie chciało się wracać nawet pomimo, a może właśnie dla tej huśtawki emocjonalnej.
O bohaterach też mogę wyrazić się tylko w samych superlatywach. Sky jest wzorem idealnej bohaterki, i nie chodzi mi o to, że ona jest idealna, ale jej postać, to jak została stworzona. To jak została wykreowana jest po prostu… mistrzowskie! Jako małe dziecko została skrzywdzona, co odbiło się na niej tak mocno, że umysł zepchnął te wspomnienia w najgłębsze zakamarki pamięci i odgrodził grubym murem. Tym samym dał jej szansę na w miarę normalne życie. Nie do końca, bo zawsze zostaje w człowieku jakiś ślad, ma więc ona swoje dziwactwa i skazy. Najbardziej cieszy mnie jednak fakt, że jest ona taka ludzka, namacalna, myli się i popełnia błędy, nie gra dziewczyny, która sama sobie ze wszystkim poradzi. Nie, ona potrzebuje pomocy bliskich, ich siły i bezwarunkowej miłości, trwania przy niej nawet gdy twierdzi, że chce być sama. Jestem zachwycona nią, jak i resztą bohaterów, każdy jest inny, charyzmatyczny, nieprzewidywalny, realny. Hoover każdej z postaci dała duszę i charakter i dzięki jej za to!
Już dawno nie czytałam tak emocjonującej książki. Nie zauważałam upływającego czasu, traciłam kontakt z rzeczywistością, niecierpliwie błądziłam oczami po tekście, bo chciałam, musiałam jak najszybciej poznać zakończenie. Próbowałam uspokoić kołaczące serce i wziąć głębszy oddech, ale nie mogłam. Wszystko toczy się tak szybko, jest naładowane takim kalejdoskopem emocji, że nie ma mowy o chwili spokoju i zaczerpnięcia oddechu by poukładać sobie pewne sprawy w głowie. Wsiąkłam w historię Sky i wraz z nią przeżywałam każdy kolejny moment, przeżywałam wszystko to co ona i nie raz miałam wrażenie jakby przejechało po mnie coś bardzo ciężkiego, zabiera wszystko co dobre, by po chwili sprawić, że wychodzi słońce i już nie jest tak źle. W tej książce jest wszystko co uwielbiam: dużo humoru, emocjonalna huśtawka, smutek, żal, nadzieja, przyjaźń i oczywiście miłość. I nic nie wydaje się niedopasowane czy sztuczne, a minusy? Przykro mi, ale jeśli jakieś były ja ich nie wyłapałam, byłam zbyt pochłonięta tym co się działo i co czułam. Bez wahania „Hopeless” dostaje ode mnie najwyższą ocenę, podejrzewam też, że będzie to jedna z lepszych publikacji tego roku. Nie, ja to wiem!
Pozwól by i tobie serce rozpadło się na malutkie kawałeczki, a potem powoli, cząstka po cząstce, składało się od nowa. Spójrz w niebo pełne nadziei i uwierz, że zawsze można zacząć od nowa, nawet jeśli ma być to słodko-gorzki początek.
„Życie nie może być podzielone na rozdziały… tylko minuty.”*
*wszystkie cytaty pochodzą z książki
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/05/a-wcale-ze-ni...