Po całych cyklach powieści poświęconych wampirom i wilkołakom – głównie w charakterze opozycjonistów – pojawił się problem ze stworzeniem czegoś, co z jednej strony wpasowałoby się w kategorię paranormalnego romansu, z drugiej zaś – miało w sobie choć odrobinę oryginalności. I tu pojawia się Kelly Keaton, miksując znane już motywy z tak mało wyeksploatowanym, jak mitologia. Co prawda grecka, czyli ta najbardziej znana, a jednak zachowująca w zaledwie kolejnych tytułów swoistą świeżość. Wampiry są, ale równocześnie jakby ich nie było, pozostawiając pole do popisu reszcie całkiem niezwyczajnych bohaterów, uwikłanych w szereg tajemniczych zdarzeń, oscylujących wokół srebrzystowłosej Ari, uparcie dążącej do odkrycia zagadkowej historii swojej rodziny oraz ścigającego ją przeznaczenia.
Czymże byłaby bohaterka płci pięknej bez sprzymierzeńca, a już zwłaszcza takiego, który cieszy jej oczy i wyobraźnię czytelniczek? Także Keaton nie burzy tej świętej tradycji, szybko wprowadzając postać nadzwyczaj atrakcyjnego Sebastiana, grzejące serca złaknione chmurnych bad boy’ów, skrywających za kpiącą fasadą więcej niż przyzwoitego faceta. W połączeniu z odważną i nieustępliwą Ari, znającą chyba każdą sztukę walki, tworzy naprawdę ciekawy duet, którego rozwijające się relacje nie przyćmiewają wciągającej fabuły.
Co prawda stylistyka powieści jest „prosta jak budowa cepa”, pełna nie skomplikowanych metafor, a raczej wyrażeń tak potocznych, że przypomina to bardziej język mówiony niż literacki, jednak biorąc pod uwagę priorytetowe znaczenie scen akcji, nie powinno być to wielkim minusem. Pozwala za to na uniknięcie całkowicie zbędnego patosu, niepasującego do bynajmniej nie mdłego charakteru bohaterki. To tworzy całkiem zgrabną, choć zdecydowanie zbyt krótką opowieść, wynikające z tego gorzkie rozczarowanie osłodzi jednak wizja kolejnych tomów.