Trudi Canavan pokochałam całym sercem, kiedy sięgnęłam po „Erę Pięciorga”. Jej wyobraźnia tworzy cuda i to takie cuda, które mnie zachwycają. Jej powieści zajmują honorowe miejsce w mojej biblioteczce.
A pomyśleć, że gdyby nie Aga – nigdy bym nie sięgnęła po fantastykę….. Hmmm – ominęłoby mnie wiele pięknych chwili. Takich jak ta, którą spędziłam na lekturze „Złodziejskiej magii”.
Jak zwykle u Canavan, otacza nas magia, magowie, adepci magii i …splamieni. Światy, które zostają nam zaprezentowany są pełne magii, ale rządzą nimi różne prawa. Właśnie światy w liczbie mnogiej, bo śledzimy je na przemian oczami bohaterów powieści – Tyena i Rielle.
Jestem pewnie nieobiektywna, bo uwielbiam Trudi Canavan i tym razem nie było inaczej. Chłonęłam książkę jak gąbka. Przenosiłam się za bohaterami do barwnych, niezwykłych miejsc i chłonęłam niezwykły klimat powieści oraz z zapartym tchem obserwowałam ich perypetie. Trudi Canavan, jak zwykle, stworzyła niezwykły i bardzo oryginalny świat pełen magii. Jej opowieść jest barwnie opowiedziana, a język jest bogaty, ale zrozumiały i lekki. Dla mnie lektura tej powieści to była swoistą ucztą literacką, zatopiłam się w światach wykreowanych przez panią Canavan i aż ciężko było mi się rozstać z bohaterami. Teraz pozostaje mi cierpliwie czekać na kolejne tomy – oby pojawiły się szybko na polskim rynku!
http://markietanka-mojeksiazki.blogspot.com/2014/05/zodziejs...