„Witajcie w naszej bajce,
słoń zagra na fujarce…”
Chyba każdy, komu dzieciństwo wypadło w latach 80-tych pamięta tę piosenkę. Film na motywach książki Jana Brzechwy wzbudzał zachwyt wszystkich moich kolegów i koleżanek. Wyrozumiały i radosny Pan Kleks był częstym towarzyszem naszych dziecięcych zabaw. Ach, jak bardzo zazdrościłam mu jego przygód.
Kiedy Adaś Niezgódka trafił do Akademii Pana Kleksa miał zaledwie 12 lat. Bez żalu pożegnał dom i wraz z innymi chłopcami zamieszkał w miejscu, o jakim do tej pory nawet mu się nie śniło. Uczniowie Pana Kleksa nigdy się nie nudzą, bowiem każdy dzień jest pełen wrażeń. Może dziś trzeba będzie odwiedzić inną bajkę, pojechać z wycieczką do fabryki dziur i dziurek albo leczyć z Panem Kleksem chore sprzęty? Może właśnie dziś z kosmicznej podróży wróci wysłane tam oko i przywiezie najświeższe nowinki z życia na innych planetach? Któż to wie, co może się wydarzyć. Aż trudno uwierzyć, że istnieje ktoś, kto za wszelką cenę chce zniszczyć Akademię. Komu tak bardzo na tym zależy i czy jego okrutny plan dojdzie do skutku?
„Akademia Pana Kleksa” to powieść, która bardzo oddziałuje na dziecięcą wyobraźnię. Jest w niej wszystko to, co młodego czytelnika powinno zainteresować. Ogromną zaletą tej książeczki jest jej bajkowość i całkowite oderwanie od rzeczywistości. W „Akademii…” wszystko może się zdarzyć i nie ma rzeczy niemożliwych. Wystarczy krok aby znaleźć się w innej bajce, poznać dziewczynkę z zapałkami, śpiącą królewnę czy kota w butach. Nic nie stoi również na przeszkodzie aby stworzyć własną opowieść. Kiedy sama byłam dzieckiem, film na motywach tej bajki robił prawdziwą furorę. Dziś nie byłam już w stanie przypomnieć sobie czy czytałam również książkę czy też tylko oglądałam jej kinową wersją. Dlatego z przyjemnością przeczytałam ją razem z synem. Ciekawa byłam czy i jego zachwyci postać Pana Kleksa, ale niestety przyjął książkę bez większych emocji. Nie zaskoczyło mnie to. W końcu jest małym realistą twardo stąpającym po ziemi, a do tego pochodzi z pokolenia, które wręcz bombardowane jest wrażeniami w postaci gier czy filmów o jakich nam się nawet nie śniło. Czyżby do takiego świata Pan Kleks już nie pasował?
Twórczość Jana Brzechwy z „Akademią Pana Kleksa” na czele pozostanie jednym z symboli mojego dzieciństwa. Bardzo lubiłam Adasia Niezgódkę i marzyłam aby razem z nim polecieć do psiego raju. Nie podobało mi się zakończenie i teraz po latach także jestem zdania, że czegoś zabrakło. Książkę polecam dzieciom z bujną wyobraźnią, marzącym o przygodach z pogranicza snu i jawy. Dla mnie „Akademia Pana Kleksa” jest ponadczasowa.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/