Postapokalipsa i dystopia w jednym? O tak, to coś w sam raz dla mnie. Jednak bałam się trochę tego wątku dotyczącego wampirów, bo był on już za często używany przez wielu pisarzy. Ale teraz do rzeczy.
W „Przejściu” mamy od groma bohaterów. Jest Wolgast, Amy, zakonnice, Peter, Alicia, Sara, Michael, Caleb, Hollis... a to nadal nie wszyscy. Historia jednej postaci jest czasami bardziej obszerna od innej. Czasami poznajemy ją, by więcej do niej nie wrócić – zastanawiam się po co tak obszernie kogoś opisywać, by po chwili zniknął? Szkoda tylko, że tak mało zostało poświęcone Wolgastowi i Amy, gdy przebywali razem. Postacie tutaj mają różne osobowości i widać jak się zmieniają.
Bardzo podobało mi się to, że wydarzenia dzieją się przed i po apokalipsie. Autor w bardzo delikatny sposób wprowadza nas w początek końca – bo nic go nie zwiastuje. Po prostu eksperymenty (tylko trochę niewiarygodne – ale człowiek potrafi). Te partie, których akcja rozgrywa się w Kolonii są czasami nużące i bardzo nudne. Kolejnym nietypowym pomysłem, ale dosyć fajnym jest wejście w umysł naszych „wampirów” - dzięki temu poznajemy ich trochę dogłębniej. W książce również znajdziemy fragmenty pamiętników, e-maili czy nawet wymyślone nowe praw.
Osobiście nie mogę doczekać się dalszych części. Mam nadzieję, że będą też ciekawe. Teraz jeszcze poczekajmy na film. Jego realizacją zajmuje się sam Ridley Scott.
http://magiczneksiazki.blogspot.com