„Serce zawsze wygra z rozumem. Serce, chociaż lekkomyślne i samobójczo-masochistyczne, robiące wszystko po swojemu, zawsze utoruje sobie drogę.”*
Każdy człowiek na ziemi szuka swojego celu, tego czegoś co sprawi, że zacznie robić to co musi i wypełnił pustkę, która jest w nim. Czasem są to rzeczy proste, łatwe do spełnienia i akceptowane przez społeczeństwo, bo tak robi większość, bo to jest „normalne”. Jednak zdarza się tak, że to czego się pragnie wykracza poza granice wyznaczone przez ogół, uważane za bunt lub wybryk pod wpływem jakiś wydarzeń. I nikt nie rozumie, że to co się robi to jedyna rzec, która sprawi, że odnajdzie się swoje „ja”.
Camryn to dwudziestolatka, która czuje, ze jest na zakręcie życiowym. Wie, że droga, którą do tej pory szła nie jest tym co chce robić. Parę lat temu razem z Ianem, swoim chłopakiem, planowała żyć w drodze, zwiedzać świat i robić coś co dla innych może być szaleństwem. Niestety zanim ich marzenia zdążyły się urzeczywistnić chłopak ginie w wypadku, a świat Cam wali się w gruzy. Jakby tego było mało jej starszy brat spowodował śmiertelny wypadek, za który musi odbyć karę, rodzice się rozwodzą, a kolejna sympatia nie bardzo zna pojęcie wierności. Po długim czasie szansą dla młodej kobiety na nowy start jest przeprowadzka do przyjaciółki. Ale i to przez nieszczęśliwy zbieg okoliczności nie dochodzi do skutku i gdy Cam czuje, że nie wytrzyma ani jednego dnia dłużej w tym, w czym tkwi pakuje w plecak to co najważniejsze i wsiada do dalekobieżnego autobusu. Do tego samego pojazdu z opóźnieniem wpada mężczyzna, dwudziestopięcioletni Andrew, który swoim sposobem bycia niesamowicie drażni, ale i bawi Cameron. Żadne z nich nie wie, że właśnie zaczyna się ich wspólna droga…
Do sięgnięcia po powieść J.A. Redmerski przekonały mnie trzy rzeczy. Cudowna okładka, która w pełni oddaje klimat książki, pewna recenzja i fakt, że wydało ją wydawnictwo Filia, które mnie jeszcze ani razu nie zawiodło pod względem doboru lektur. To mi w zupełności wystarczyło by przygarnąć „Na krawędzi nigdy” i oddać się przyjemności czytania. I już teraz mogę zdradzić, że była ona bardzo wielka!
Początkowo wydawać by się mogło, że książka ta nie będzie wyróżniać się niczym specjalnym, ale wrażenie te szybko mija. J.A. Redmerski daje swoim czytelnikom romans, który łamie wszystkie schematy, jest jak świeży powiew wiatru, to naprawdę coś nowego. Zachwyca, chwyta za serce i zapada w pamięć. Powieść jest przemyślana od początku do końca, dopieszczona, zadbano o to by nie zabrakło w niej uczuć, napięcia i ekscytacji. Fabuła z miejsca wciąga i intryguje, zdarzenia następujące po sobie układają się w spójną i logiczną całość, a co ważniejsze wywołują skrajne emocje. Bo książka ta jest pełna kontrastów: subtelność i dosadność, żal i wybaczenie, strach i podekscytowanie, smutek i radość, nadzieja i jej brak… To powoduje, że czasem nie wiadomo co myśleć i czuje się dezorientację, ale nie jest to dyskomfortowe uczucie. Redmerski nie tylko tym wywołuje burzę, ale również samym pomysłem na historię i torem, którym ją poprowadziła. Może jestem nie obiektywna, ale nie zauważyłam w „Na krawędzi nigdy” żadnych wad… i ni chcę zauważyć.
Jeśli chodzi o bohaterów, to biję brawo autorce, bo zarówno Cam, jak i Andrew podbili moje czytelnicze serce. Jestem pełna podziwu ponieważ oni są na prawdę porządnie stworzeni, z wadami oraz zaletami, tacy ludzcy. Cameron podczas podróży przechodzi niesamowitą metamorfozę. Odnajduje siebie i wreszcie czuje, że jest taka jak ona chce, a nie jak oczekują inni. Odpowiada sobie na wiele istotnych pytań. Uczy się siebie na nowo oraz spełniania swoich pragnień, a nie otoczenia. Co do Andrew, to mężczyzna z tajemnicą, nie potrafiący całkowicie okazywać uczucia, utalentowany, mądry, ale nie idealny. Irytujący, uparty, pewny siebie, seksowny, opiekuńczy. Tak jak Cam ma swój bagaż i doskonale ją rozumie..
Co mogę jeszcze napisać? Jestem nią oczarowana, zachwycona, zauroczona… Nie podejrzewałam, że tak bardzo przypadnie mi do gustu i zawładnie moim sercem. Sprawiła, że się śmiałam i płakałam. Wraz z bohaterami przeżywałam każdą opisaną chwilę, a dwutorowa narracja pozwoliła mi się zżyć z Cam i Andrew tak samo mocno. Podobała mi się ta niepewność tego co zastanę na kolejnych stronach, ta nieprzewidywalność zachowań bohaterów, tajemniczość Andrew. Ich rozmowy i przemyślenia nie raz bawiły do łez lub wprawiały w zadumę, bo naprawdę wszystko co zostało tu zawarte ma sens. Redmerski ma niesamowity styl pisania, przyciąga uwagę czytelnika i sprawia, że nie można oderwać się od książki. Smakowitym kąskiem, szczególnie dla fanów mitologii, jest nawiązanie do historii Orfeusza i Eurydyki. Spowodował, że było tylko jeszcze ciekawiej. Jako, że to romans nie dziwi fakt, że między dwójką głównych postaci rodzi się uczucie, ale nie ma w książce ochów i achów na temat wyglądu, nie jest przesadnie słodko, nie ma nagłego wybuchu emocji. Ale nie brak napięcia wzrastającego ze strony na stronę. Jestem jak najbardziej na tak dla tej powieści!
J.A. Redmerski postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko, bowiem trudno będzie przebić „Na krawędzi nigdy”. Jest to powieść która zawiera w sobie wszystko co powinna zawierać idealna książka. Zabawne dialogi, romantyczne sceny, pieprzne, ale opisane ze smakiem sceny intymne i dużo, dużo więcej. To opowieść o wyruszeniu drogę by odszukać swoje miejsce w życiu. Piękna, niepowtarzalna, nie do zapomnienia…
*str. 351
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/05/wyrusz-w-drog...