„To niesamowite, jak zmienia się spojrzenie na wiele spraw, gdy się dowiadujesz, że może nie jesteś człowiekiem.”*
Kiedy cały świat wali ci się na głowę to ostatnim czego potrzebujesz jest widzenie czegoś co dla innych jest niedostrzegalne. Co jakiś czas napotykasz wpatrzonego w siebie człowieka, a gdy to robi czujesz jak owiewa cię zimno. Nie wiesz co się z tobą dzieje ale wiesz, że coś jest nie tak, chciałabyś poznać prawdę, ale czy jesteś na to gotowa?
Kylie to szesnastolatka, której życie ostatnio nie rozpieszczało. Rozwód rodziców, śmierć ukochanej babci, odejście chłopaka, którego kochała oraz fakt, że widzi kogoś kto dla innych jest niedostrzegalny sprawia, że jej świat trzęsie się w posadach. Nastolatka czuje się niekochana i porzucona. Jakby miała za mało zgryzot po pewnej niefortunnej imprezie rodzice wysyłają ją, chociaż nic nie zrobiła, na obóz dla trudnej młodzieży. Dziewczyna postanawia przetrwać te dwa miesiące i nie zwariować, ale zupełnie niespodziewana się tego czego się dowiedziała już podczas pierwszego dnia pobytu w tym miejscu. Okazuje się, że istoty nadprzyrodzone rzeczywiście istnieją, a ona najprawdopodobniej jest jedną z nich.
Książek z gatunku fantasy na rynku wydawniczym jest nie do zliczenia, co za tym idzie pomysły na ich fabułę powinny być już zupełnie wyczerpane i do znudzenia powtarzane. I w większości przypadków rzeczywiście tak jest, ale na szczęście niektórzy autorzy potrafią nadal zaskakiwać. Gdy ukazała się zapowiedź „Urodzonej o północy” wszystko zapowiadało, że to będzie jedna z tych lepszych książek. Ale czy tak jest?
Początkowo wydaje się, że C. C. Hunter nie odstąpiła od dobrze wszystkim znanych schematów. Jest zwykła dziewczyna, która ma problemy w życiu osobistym, nagle dowiaduje się, że jest istotą nadnaturalną, a na dodatek okazuje się, że świat jest pełen wampirów, elfów i innych magicznych istot. Jest też trójkąt miłosny między główną bohaterką, a dwoma chłopakami, o przepraszam, trzema. Ale! Okazuje się, że pomimo tego autorka ukazuje wszystko w zupełnie innym świetle. Bardzo ciekawie zobrazowała sposób życia wampirów, czarownic czy też elfów. Od razu zauważa się dotąd niespotykane elementy, które sprawiają, że patrzy się na książkę zupełnie inaczej. Powieściopisarka miała ciekawy pomysł na książkę i bardzo dobrze go wykorzystała tworząc historię, która wyróżnia się na tle innych powieści tego typu. Dodatkowymi plusami jest akcja, która toczy się miarowo i nie nuży, chociaż tak naprawdę dziać się dopiero zaczyna pod sam koniec. Spójność oraz logiczność wydarzeń, które sprawiają, że „Przebudzoną o północy” czyta się płynnie i z zaciekawieniem.
Bardzo spodobały mi się postacie wykreowane przez Hunter. Kyile jest bardzo sympatyczna, ciekawa, ma w sobie temperament, który początkowo był uśpiony i dopiero nadchodzące zdarzenia sprawiły, że się zmieniła. Nie jest idealna, ale sprawia, że swoim sposobem bycia trzeba ją po prostu polubić. Najbardziej jednak przypadło mi do gustu to, że powieściopisarka nie poprzestała tylko na opisach poszczególnych postaci, ale przekazała też dużo informacji o poszczególnych gatunkach paranormalnych istot. Odwołuje się do ich historii, legend i widać, że stworzyła im podłoże do tego co się sądzi teraz o nich. Ogólnie mówiąc, każda postać jest dopracowana, posiada wady i zalety, przez co nawet pomimo swoich umiejętności są bardzo realni.
Na samym początku myślałam, że będzie to historia jedna z wielu i już zaczęłam wzdychać, że znowu mam przed sobą przeciętną lekturę. Na całe szczęście im więcej stron miałam za sobą tym bardziej ciekawie się robiło. Autorka powoli wprowadza w świat przez siebie wykreowany, dostarcza informacji oraz odpowiada a pojawiające się w głowie pytania. Co prawda dzieje się dużo, ale bardziej pod kątem zmian zachodzących w życiu Kyile, ale nie zabranie też i innych wątków. Powieść wciągnęła mnie i zaintrygowała, perypetie bohaterów sprawiły, że zżyłam się z nimi i przeżywałam ich wzloty oraz upadki. Podobało mi się poczucie humoru oraz nutka sarkazmu wplecione w fabułę, które sprawiały, że w niektórych momentach wybuchałam śmiechem. „Urodzona o północy” jest bardzo dobra, ale ma jedną wadę, styl autorki, nad którym musi popracować, bo pojawiające się co chwile powtórzenia są, lekko mówiąc, irytujące. Niemniej nie żałuję czasu na nią poświęconego ponieważ więcej przemawia za niż przeciwko niej i już niecierpliwie wyczekuję kontynuacji.
„Urodzona o północy” to obiecujący początek serii, książka pomimo kilku niedociągnięć jest bardzo ciekawa, bohaterowie intrygujący, fabuła jest przemyślana i dopracowana. Autorka interesująco przedstawia istoty nadnaturalne, opisy miejsc oraz wydarzeń pobudzają wyobraźnię, a całość utworu wywołuje masę przeróżnych emocji. Moim zdaniem jest to książka warta przeczytania.
*cytat pochodzi z książki
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/05/w-wodospadach...