David Gilmour to kanadyjski pisarz i dziennikarz telewizyjny, zdobywca wielu literackich nagród. Swoim Klubem filmowym budził we mnie skrajne emocje.
Są książki, które choć robią na nas wrażenie, choć czytaliśmy je z wielkim zainteresowaniem, właściwie nie przerywając lektury niczym innym, są nie do opisania.
Tak jest tym razem. Mam wielki problem z doborem odpowiednich słów do jej zrecenzowania. Nie chcę jej ani skrzywdzić, ani nadmiernie wychwalić. Nie chcę popełnić błędu, nie chcę by została źle odebrana i być może przez to niezrozumiana,
David Gilmour opowiada historię, o której chciałoby się rzec „to się nie mogło zdarzyć naprawdę!”.
Ksiązka dotyka problematyki wieku dojrzewania, wieku buntu, w którym najczęściej większość rodziców traci dobry kontakt ze swoim dzieckiem, w którym cała miłość okazywana mu przez całe życie zostaje niewdzięcznie odrzucona.
Niewielu rodziców jednak zastanawia się nad tym, jak ciężki to okres w życiu ich dziecka. Nie pamięta, jak trudno poradzić sobie z burzą emocji, poznawaniem świata, pierwszymi związkami, pasjami, niechęcią do szkoły.
David, ojciec nastoletniego syna, dzięki swojej mądrości i być może, przypadkowości, chęci bycia dobrym tatą, należy do grona nielicznych rodziców, którym dane było przeżycie okresu dojrzewania swojego dziecka, jako momentu największego z nim zbliżenia i wytworzenia niesamowitej więzi.
Jego syn, Jesse, kiepsko radzi sobie z nauką, nie odrabia zadań, ukrywa je przed rodzicami. Dla Davida jest to przypomnienie koszmaru, który sam przeżył chodząc do szkoły.
Być może właśnie dlatego, mając na względzie dobro swojego dziecka, gdy te oświadcza, że nie chce już do niej chodzić- zgadza się. Stawia jednak warunek- Jesse nie musi pracować ani płacić czynszu, ma jedynie oglądać z nim 3 filmy tygodniowo, jednak w momencie nakrycia go na braniu narkotyków cała umowa zostaje zerwana.
David, podejmując taką decyzję wykazuje ogromne zaufanie do swojego dziecka, jednocześnie nie będąc pewnym czy właśnie nie przyczynił się do zmarnowania przez niego życia. Jest pełen obaw i wątpliwości. Jednak od raz podjętej decyzji już nie odchodzi.
Wspólne oglądanie filmów staje się pretekstem do rozmów o życiu, dorastaniu, dziewczynach, rozterkach. Rozmów być może momentami zbyt intymnych. Ich klub filmowy pomaga im w budowaniu zdrowej relacji, jakiej często brakuje między ojcem a synem.
Autor w swojej książce dotyka problemu rodzicielstwa, wychowania, stawia pytania o to jaki tak naprawdę mamy wpływ na to co robią i czym zajmują się nasze dzieci, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić by uchronić je przed złem.
Jako, że wielką fanką kina nie jestem, Gilmour wywarł na mnie podwójne wrażenie. Jego książka oprócz tego, że jest książką o dorastaniu do podejmowania pewnych decyzji i konsekwencji z nimi związanych, jest także doskonałym przewodnikiem po świecie filmów. Znajdziemy w niej opisy kinowych klasyków wraz z załączonym z tyłu indeksem wszystkich wykorzystanych w powieści filmów.
Poczułam się zobligowana do obejrzenia chociaż części z nich, do sprawdzenia skąd można zeprać większą wiedzę- ze szkoły czy z telewizji.
Książkę polecam wszystkim fanom kina, wszystkim rodzicom, którzy przeżyli trudności związane z wychowaniem dzieci oraz wszystkim osobom, przed którymi rodzicielstwo stoi jeszcze otworem. Ponadto jest to powieść dla osób dorastających- o tym, jak wspólna pasja może połączyć pokolenia.
Recenzja opublikowana wcześniej na blogu:
http://shczooreczek.blogspot.com/2011/04/klub-filmowy-david-...