"Akurat kto jak kto, ale ty powinnaś pamiętać, że jeśli komuś wystarczająco mocno na czymś zależy, znajdzie sposób, aby dopiąć swego."
„Niebo” to już ostatnia część trylogii opowiadających przygody Beth i jej ukochanego Xaviera. Ciekawiło mnie co takiego autorka wymyśliła w tym tomie.
Akcja „Nieba” rozgrywa się zaraz po wydarzeniach opisanych w „Hadesie”. I można dużo powiedzieć: ta część jest naprawdę przewidywalna (nie wiem czy tylko ja tak mam, że coraz mniej książek naprawdę mnie zaskakuje). Szkoda, że nie dostaliśmy więcej opisów samego nieba. Po tytule można byłoby się spodziewać, że większa część akcji będzie obracała się właśnie na jego terytorium. A tu tylko kilka stron i to też mało co. Można stwierdzić, że Beth „wpada i wypada” z niego. Język jakim posługuje się autorka jest prosty, ale też barwny. Były takie fragmenty, że nie można się było od książki oderwać, ale i również takie, które powodowały, że miało się chęć już ją odłożyć. A główna bohaterka stała się niesamowicie denerwująca, ale też zmieniła się od „Blasku”. Zakończenie pojawiło się nagle i pozostawiło pytania bez odpowiedzi. Szkoda, że pani Adornetto opuściła losy pobocznych bohaterów, a skupiła się najbardziej na Beth i Xavierze (co się stało z Molly i Gabrielem?).
"Życie jest za krótkie na to, by marnować je na nieodwzajemnioną miłość."
Co do całej trylogii. Autorka czasami zaskakiwała. Podobał mi się pomysł wysłania anioła do piekła, a także wykreowanie tajemniczych i przerażających Siódmych. Ale jest to w większości banalna opowiastka o miłości nie z tego świata (ale nie mogę powiedzieć, że zawsze mnie nudziła). Myślę, że jeśli kiedyś jeszcze raz w przyszłości sięgnę po tę trylogię, uznam ją za mało wartościową.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/