Susanne Rauchhaus jest autorką popularnych wśród młodzieży powieści fantastycznych. Na jedną z nich, „Istotę cienia”, polowałam bardzo długo, gdyż owa książka zalicza się do tych trudnych do znalezienia w „fizycznych” księgarniach. W końcu, kilka dni temu, trafiłam na niezłą okazję i dorwałam tę pozycję za jedyne 9,90 zł. Zaintrygowana opisem, niemal natychmiast rozpoczęłam lekturę.
Główną bohaterką „Istoty cienia” jest Kira – dziewiętnastoletnia maturzystka, córka znanego konserwatora i malarza, który zginął w tajemniczych okolicznościach. Po jego śmierci zrozpaczona dziewczyna decyduje się sprzedać cały dobytek, aby mieć za co żyć. Pewnego dnia jednak los się do niej uśmiecha, gdyż poznaje Rubena Nachtmanna, który proponuje jej dwadzieścia pięć milionów euro za odrestaurowanie fresku znajdującego się w jego posiadłości. Kira, skuszona tą sumą, zgadza się. Na miejscu poznaje pozostałych członków rodziny Nachtmannów oraz młodą malarkę Annę, zatrudnioną do odświeżenia kolorystyki fresku. Dziewczęta nie darzą się zbytnią sympatią.
Wkrótce mnożą się tajemnice – okazuje się, że posiadłość gospodarzy leży na ruinach zamczyska, a owy fresk znajduje się w katakumbach będących niegdyś lochami. Ponadto twarze postaci na fresku są twarzami członków rodziny Nachtmannów i wyglądają jak żywe, a ktoś domalował elementy zupełnie doń niepasujące.
Kim zatem są Nachtmannowie? Skąd te dziwne głosy, które Kira słyszy w trakcie pracy? A cienie?
Co się dzieje w tej posiadłości?
W „Istocie cienia” mamy dwie narratorki – Kirę, a także Jessy, niewidomą dziewczynę, która przez całe życie zmaga się z ciemnością i w jakiś sposób również zostaje wciągnięta w pułapkę domu pełnego cieni.
Jeśli chodzi o moje osobiste odczucia, to powiem tak – bardzo intrygujący i rozbudzający ciekawość opis. I chociaż tekst jest banalnie prosty i zawiera nieco błędów stylistycznych, tudzież gramatycznych (chociaż na pewno jest to wina tłumaczki), to samą historię odebrałam jako nawet ciekawą. Jednakowoż właśnie z winy tłumaczki tekst wyglądał trochę tak, jakby go napisał ktoś niedoświadczony, i chyba już raczej nie sięgnę po inne książki pani Rauchhaus. Z całym szacunkiem dla niej.
W skali 1-10 dałabym „Istocie cienia”… mocne 5, może 6. Niestety. Właśnie przez tłumaczenie pani Magdaleny Mistewicz (chyba jedynym dobrym polskim tłumaczem jest Marcin Mortka, przynajmniej według mnie). Zatem nie mam pojęcia, czy polecić tę pozycję. Chociaż… Dobra – jeśli lubicie tajemnice, sztukę, lekko mroczny klimat, duchy i takie rzeczy, to możecie sięgnąć po „Istotę cienia” i sami ocenić jej „fajność”.