Klasztor Himmord, czas nieokreślony. Wśród braci zakonnych dzieją się dziwne rzeczy... Jeden spędza całe dnie i noce przed ołtarzem, odmawiając pacierze. Drugi - po przemówieniu jakimś dziwnym językiem - wyszedł na chór i rzucił się w dół. Trzeci próbuje popełnić samobójstwo. Czwarty, piąty, szósty...
Przeor Martinus nie wytrzymuje i prosi o pomoc pewnego zagadkowego mężczyznę, który ma przybyć do klasztoru, włożyć habit i udawać brata Thomasiusa, który oficjalnie ma porządkować bibliotekę oraz badać luki w historii klasztoru.
Przed bratem Thomasiusem staje trudne zadanie - nikt nie chce rozmawiać wprost, docierają do niego plotki o Łowcy Dusz, zaczyna mieć nocne koszmary, wręcz halucynacje. A do tego wszystkiego bardzo trudno uwierzyć mu w jakiekolwiek "duchowe" teorie, bo jest on zagorzałym ateistą. O co w tym wszystkim chodzi? Co wpływa na braci i niszczy ich? Czy za wydarzeniami stoi ktoś z zewnątrz? A może jeden z braci? Czy uda się odnaleźć źródło wypadków w klasztorze?
Motyw wokół którego stworzona jest ta książka jest zapewne niezbyt oryginalny. Jednakże jest w niej to "coś", co wciąga, utrzymuje naszą uwagę. Akcja rozwija się stopniowo, napięcie jest sprawnie budowane. Przyznam, że właśnie to budowanie napięcia zrobiło na mnie dobre wrażenie. Książka jest trochę "sucha" - jakby postaci mogłyby być bardziej rozbudowane, ale przyjmuję, że autor tak zaplanował, by w czytelniku powstało wrażenie przelotności tej wizyty w klasztorze. Mi osobiście brakowało trochę rozwinięcia, rozbudowania tej książki. Generalnie nie mam się kompletnie do czego w treści przyczepić - wszystko jest tak, jak powinno, by powieść była kompletna. A jednak wolałabym, żeby ją rozbudować, dodać trochę głębi bohaterom, wzbogacić całość o więcej opisów. Jednakże powieść sama w sobie mi się podoba.
Przypadło mi do gustu wydanie tej książki - szkice na początku każdego rozdziału, stylizowane tytuły oraz inicjały rozpoczynające rozdziały, fajna okładka. Jedyne do czego odrobinę się mogę przyczepić to fakt, że nie przypominam sobie w treści książki żadnego brata przywiązanego w taki sposób do krzesła, oni raczej sobie sami krzywdę robili
.
"Dni ciemności" zafundowały mi miłą rozrywkę, trzymały moją uwagę z dala od czekania oraz jazdy autobusami. Jeżeli kolejne książki tego autora zostaną przetłumaczone na język polski, to sięgnę po nie, by sprawdzić, który kierunek autor wybiera częściej - styl "Dni ciemności czy "Świadectwa Judasza".
Jeżeli lubicie mroczne opowieści z lekkim dreszczykiem - to ksiażka dla Was!
[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com]