W końcu po dłuższym czasie mogłam chwycić za reportaż, który jest moim ulubionym gatunkiem. Chociaż uwielbiam dramaty i obyczajowe powieści, to jednak historie na faktach są u mnie na pierwszym miejscu, podobnie jak dramaty psychologiczne jeśli chodzi o filmy. Nie ma też bardziej rzetelnych reportaży od tych z wydawnictwa Czarne, co też widać na moim blogu po ilości recenzji z tego gatunku. Wbrew pozorom im trudniejszy i bardziej kontrowersyjny temat, tym moim zdaniem jest ciekawiej, nie ma też lepszego sposobu by uświadomić ludziom parę ważnych spraw, niż wyciągając je na światło dzienne.
Jednym z takich zagadnień, które wbrew pozorom porusza się ciągle za rzadko, jest konflikt w krajach, o których na co dzień się zapomina. Przy wielokulturowej Ameryce, zachwycającej krajobrazami Australii, supernowoczesnej Azji i prestiżowej szczególnie w okresie urlopowym Europie, biedne i opuszczone przez świat kraje owładnięte ciągłą wojną i konfliktami jak Palestyna, czy kraje Afryki, wydają się być tylko "zakałą" i czarną owcą świata. Tymczasem bez pomocy z zewnątrz ich mieszkańcy nie mają szans na prawdziwą wolność, także polityczną i religijną, na normalne życie i spokój.
"Jestem stamtąd, jestem stąd" to jednak nie próba przybliżenia czytelnikowi tego ogromnego w skali problemu, pokazania historii kraju, lecz obraz jednego z mieszkańców, który własnymi słowami, posługując się swoimi doświadczeniami, odczuciami i obserwacjami, przybliża nam prawdziwą sytuację ludzi, taką, jaka panuje naprawdę i jaka dotyka zwykłych obywateli. Nie ma tu niepotrzebnych regułek i suchego opowiadania o konflikcie, a bardzo emocjonalne i szczere wyznanie Palestyńczyka. Z drugiej strony, ma on w sobie ogromną dawkę spokoju, co nie ukrywam bardzo pomagało w czytaniu.
Mourid Barghouti spędził wiele lat poza granicami swego kraju. Bycie emigrantem to jego samodzielna i dobrowolna decyzja, chociaż znając szczegóły sytuacji w Palestynie trudno powiedzieć, że miał on jakiś wybór. Pozostanie w ojczyźnie byłoby wyborem pełnym żalu i cierpienia, bo i życie tam nie jest ani spokojne ani szczęśliwe, z drugiej strony na obczyźnie, tęskniąc za domem także nie zaznał pełnego szczęścia. Oczywiście są ludzie, którzy żyjąc z dnia na dzień starają się być radośni, jednak w moim odczuciu są to uśmiechy przez łzy. Opowieść Barghouti ukazuje, jak trudno tym ludziom pomóc, chociaż większość jest już gotowa do zmian. Palestyńczycy są szczerze zmotywowani do osiągnięcia nowej sytuacji w kraju, a jednak w głębi duszy wiedzą, że to pragnienie pozostanie tylko w ich sercach.
Ten reportaż to wręcz przepełniona treścią książka, w której dzięki autorowi poznajemy masę ludzi, miejsc, wydarzeń, jego wspomnienia i poglądy, dowiadujemy się prawdy o "mniej znanym" świecie i przede wszystkim mamy okazję dowiedzieć się tego, o co rzadko pyta się najbardziej zainteresowanych, ludność. Co czują i czego pragną. Nie uzyskujemy jednoznacznej odpowiedzi, ale myślę, że po przeczytaniu tej książki każdy pozna sedno problemu i jego rozwiązanie.