„Matt stwierdził, że bez względu na to, co przyniesie przyszłość, żyjemy w historycznych czasach. I że historia nas kształtuje, ale zarazem i my kształtujemy historię, i jeśli ktoś ma być bohaterem, sam dokonuje takiego wyboru.”
Oj na tą książkę miałam chrapkę już od dłuższego czasu. No po prostu musiałam przeczytać. Nie wiem co mnie tak ciągnęło do tej pozycji, tak się stało.
Księżyc. W piękne, bezchmurne wieczory można go oglądać gołym okiem. Momentami budzi podziw, ale dla niektórych pełnia Księżyca to dobra okazja do romantycznych spacerów. A teraz wyobraźcie sobie, że przysuwa się on w kierunku Ziemi lub od niej oddala. Cała planeta oszalałaby.
Miranda ma szesnaście lat i mieszka wraz z matką i dwójką braci w małej miejscowości Howell w Pensylwanii. Wiedzie zwyczajne życie: szkoła, spotkania z przyjaciółkami, marzenie o wielkiej miłości. Lecz w wiadomościach pojawiają się informacje na temat sporej asteroidy, która ma uderzyć w Księżyc. Według naukowców nic złego się nie stanie, lecz jeden błąd w obliczeniach zaważa o wszystkim. Księżyc zostaje wybity z orbity i przybliża się do ziemi. Zaczyna się koniec.
Sami bohaterowie nie są jacyś nadzwyczajni, ot zwyczajna rodzina, która musi walczyć o przetrwanie (brawa dla mamuśki, za wykazanie się taką pomysłowością i opanowaniem).
„Życie, jakie znaliśmy” zostało napisane w formie pamiętnika, z punktu widzenia Mirandy. Dziewczyna opisuje prawie każdy dzień, więc widać zachodzące ciągle zmiany w otaczającym świecie. Nie ma jakichś nagłych zwrotów akcji, ale wykreowana została dosyć realna wizja zagłady. Widzimy momenty słabości bohaterów, a także zdolność do poświęcenia dla bliskich. Obserwujemy też zmianę głównej bohaterki, Mirandy.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/