Zawsze jestem pełna podziwu dla autorów mikro-książeczek, które choć objętościowo małe, treściowo wypełniają wszelkie ewentualne luki.
Fleur Jaeggy, autorka między innymi utworów takich jak „Gniew niebios”, „Szczęśliwe lata udręki” czy „Proletarka”, zachwyciła mnie oszczędnością słów i lakonicznością wypowiedzi.
Jako autorka sztuk teatralnych oraz żona włoskiego eseisty i wydawcy, doskonale zdaje sobie sprawę z wpływu doboru słów na odbiór całego dzieła. Skutek tego widoczny jest w jej najnowszym zbiorze portretów.
W zaledwie siedemdziesięciu dwu stronicowej książeczce nie znajdziemy żadnej zapchajdziury.
Autorka w sposób niezwykle konkretny, a także momentami zabawny prezentuje sylwetki czterech pisarzy: Thomasa De Quinceya, Johna Keatsa, Marcela Schwoba i Roberta Walsera.
Pierwszy z nich wybiera życie, którego konsekwencją staje się śmierć z wycieńczenia, drugi nieszczęśliwie zakochany wyrusza w podróż do Rzymu, by dam wydać ostatnie tchnienie, trzeci rusza w ślad za Robertem Louisem Stevensonem, zakończoną porażką, czwarty z kolei, podejrzany o skłonności depresyjne spędza znaczną część swojego życia w zakładzie psychiatrycznym, po to by dokonać żywota podczas zimowego spaceru, który wcześniej wielokrotnie opisywał.
Wszystkie przedstawione portrety łączy jedno- nieodłączna wizja śmierci.
Śmierci, do której prowadzą bohaterów absurdalne wydarzenia i próby stoczenia walki z zastaną rzeczywistością.
Choć z założenia „żywot” powinien przytaczać najważniejsze wydarzenia z życia człowieka, Jeaggy ucieka od tego schematu. Miast konkretnych, logicznie po sobie następujących wydarzeń, wybiera momenty z życia przedstawionych postaci, które według niej odegrały najbardziej znaczącą rolę. Stąd też tytuł- żywoty DOMNIEMANE.
Czytelnik szukający naukowych faktów z życia pisarzy, będzie rozczarowany. Czytelnik szukający wartościowych portretów, rozważający wpływ przypadkowych wydarzeń na życie człowieka znajdzie o wiele więcej niż oczekuje.
Nie bez przyczyny jednak, Fleur Jeaggy zwana jest pisarką dla wybranych, znaną nielicznej rzeszy czytelników. Myślę, że warto się w tym gronie znaleźć.
Recenzja opublikowana także na blogu:
http://shczooreczek.blogspot.com/2011/04/zywoty-domniemane-f...