„Ocean na końcu drogi” to historia dorosłego mężczyzny, który wspomina, co mu się przydarzyło w wieku siedmiu lat. Kiedy lokator zajmujący pokój w domu jego rodziny popełnia samobójstwo, okazuje się, że to wydarzenie przywołało bardzo złe moce. Na szczęście chłopiec trafia do domu na końcu drogi, gdzie mieszkają trzy kobiety, które być może będą mogły pomóc ocalić rodzinę chłopca.
Fabuły tej książki nie da się streścić ot tak, w kilku zdaniach. Za dużo też nie chcę napisać, żeby nie zdradzać szczegółów. Powiem Wam po prostu, że jest to Gaiman w szczytowej formie. Jego twórczością chyba nigdy nie przestanę się zachwycać. Niezależnie od tego, czy skierowana jest do dzieci, młodzieży, czy dorosłych. Ubolewałam tylko nad tym, że to taka malutka książeczka, więc po kilku godzinach cała historia była już za mną. Ale przyznać muszę, że pochłonęła mnie całkowicie. Czytałam ją w pociągu i na te kilka godzin całkowicie odcięłam się od otoczenia, co jest plusem, bo nie zauważałam wszelkich irytujących zachowań, jakie zwykle w pociągach mają miejsce.
Kocham książki, które pochłaniają tak bardzo, że nie jestem w stanie ich odłożyć dopóki nie przeczytam ostatniej strony. A z twórczością Gaimana mam tak za każdym razem. No cóż mogę Wam powiedzieć, to jest miłość po prostu
Mimo, iż bohaterem tej historii jest siedmioletni chłopiec, to jest ona skierowana raczej do dorosłego czytelnika. Autor jak zwykle po mistrzowsku wplata w naszą rzeczywistość wydarzenia zupełnie nierzeczywiste, tym razem widziane oczami małego chłopca, który nagle musi zapomnieć o beztroskim dzieciństwie i poznać, czym jest zło i strach. Ale jak to w baśniowych opowieściach pozna też moc przyjaźni i poświęcenia dla drugiej osoby.
Wyobraźnia Gaimana nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Sposób w jaki wplata w nasz do bólu realistyczny świat wytwory swojej wyobraźni jest niesamowity. Aż człowiek zaczyna się zastanawiać, czy aby te potwory, których bał się w dzieciństwie, nie żyją sobie przypadkiem gdzieś obok. Może wystarczy się dobrze przyjrzeć, otworzyć umysł i naprawdę da się zobaczyć ocean w stawie?
Został tu ukazany wspaniały kontrast między sposobem myślenia i widzenia świata dziecka i dorosłego. I powiem Wam, że smutna refleksja z tego wynikła, a mianowicie – dorośli zbyt często gubią dziecko w sobie, a to bardzo niedobrze. Naprawdę się cieszę, że ja nadal potrafię żyć w świecie magii, smoków i tym podobnych stworzeń
Polecam gorąco każdemu, kto lubi baśnie dla dorosłych i fantastyczne opowieści!
Więcej recenzji na blogu
http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/