Gdy byłam jeszcze mała marzyłam by zostać architektem wnętrz. Co prawda nie wiedziałam wtedy, że tak to się nazywa, ale jedyne co uwielbiałam robić to urządzać domki dla lalek. Wykorzystywałam do tego ścinki materiałów mojej mamy, pudełka po wszystkim co trafiało w moje ręce... Oj, to były czasy... A teraz co? Nie dość, ze dzieciaki mają super grę komputerową, w której mogą nie tylko urządzać fajny dom, ale również go budować, rozbudowywać i w nim mieszkać. To jeszcze to! Książeczki z naklejkami na ten temat. I gdzie tu sprawiedliwość?!
Bo właśnie na ten temat jest ta książeczka. Na każdej stronie znajduje się dom, a raczej jego przekrój, bowiem nie widać w nim zewnętrznych ścian. Za to dzięki temu mamy okazje obejrzeć go w środku, zobaczyć jaki ma układ pomieszczeń itp. Jednak każdy z tych domków jest zupełnie pusty. Nie ma w nim mebli, ozdób... nic. Gołe ściany.
I tu właśnie zaczyna się zabawa. Bowiem na środku tej książeczki znajdują się naklejki. I trzeba przyznać, że jest ich całe mnóstwo! Szafy, kanapy, stoły, lampy, zabawki, telewizory, obrazy, wyposażenie łazienek i kuchni... No dosłownie wszystko! Ba, nawet są tam ludzie, których możemy wprowadzić do urządzonego przed chwilką domku. To dopiero musi być zabawa!
Ta książka jest duża (większa niż A4) i bardzo kolorowa. Każdy domek ma zupełnie inny styl. Mają różne tapety i podłogi, niektóre mają poddasze inne nie. Są pomieszczenia z kominkiem lub kręconymi schodami. Poza tym domki te różnią się między sobą także wielkością, a co za tym idzie ilością pomieszczeń wewnątrz.
Budynków w tej książce jest 14. A naklejek? Znacznie więcej... Tak więc naszym dzieciaczkom przy tej książce na pewno nie grozi nuda. Poza tym jest to publikacja, która posłuży nam dość długo, bo wyposażenie tylu pokoi, kuchni i łazienek to nie lada wyzwanie nawet dla najtwardszego architekta. Ale nie ukrywam, że zabawa jest tak wciągająca, że trudno się od niej oderwać...
U nas moje dziecko zakochało się w tej lekturze bez pamięci. Mała od samego początku była zachwycona. Najpierw oglądała wszystkie budynki kilka razy, a potem dokładnie studiowała strony z naklejkami. A gdy wreszcie zabrała się do zabawy - radości nie było końca! Moje dziecko pokochało tę zabawę i muszę przyznać, że mamy w planach zakup innej części z tej serii. A może nawet jakiś dodatkowy zeszyt dla mamusi? Niech chociaż tak zrealizuje swoje marzenia...
Recenzja z bloga:
http://ksiazeczki-synka-i-coreczki.blogspot.com/2014/03/prin...