Najpierw jest zwyczajna rzeczywistość, czasem może lepsza od tej przeżywanej przez innych, a czasem podobna lub trochę gorsza. Potem jedno wydarzenie, wydające się nic nie znaczącym epizodem, jaki nigdy więcej się nie powtórzy. Następnie coraz więcej podobnych "incydentów" i podejrzenie, jakie spychane jest w najdalszy zakamarek umysłu, bo przecież to niemożliwe. W końcu przyznanie się przed sobą samym, że to właśnie to i rozpoczęcie walki o trzeźwość tej drugiej osoby, która jeszcze nie tak dawno była całkiem innym człowiekiem.
Alkoholizm, choroba alkoholowa, po prostu nałóg, uzależnienie. Żona Fila każde z tych określeń zna aż za dobrze, jeszcze nie tak dawno temu były to dla niej zupełnie obce słowa, teraz żyje z nimi na co dzień. Towarzyszą jej przez całą dobę, nigdy nie wie kiedy uderzą z całą mocą i przypomną o swej niszczycielskiej sile. Oplatają ją jak pajęczyna, z której nie ma ucieczki i stającą się z każdym dniem coraz bardziej odczuwalna. Oczywiście są też chwile kiedy wszystko wydaje się takie jak dawniej, wraca człowiek dobrze znany i kochany przez rodzinę. Co jest iluzją - chwile trzeźwości czy długie godziny zamroczenia alkoholowego? Jak długo można oszukiwać siebie, innych, cały świat, że to jedynie przypadek, coś zupełnie "wyjątkowego", co więcej się nie powtórzy? Miesiąc, rok, dwa ...? Nagle wszystko ogranicza się do tego czy dzisiaj znowu alkohol wygra z Filem i powtarzania jak mantry, że przecież są dzieci i wspólna, szczęśliwa, przeszłość. W końcu wszystko musi wrócić do normy, jedynie trzeba przyznać głośno, wszem i wobec, iż problem istnieje i dotyczy on nie tylko osoby pijącej. Uzależnienie oplata swoimi mackami również bliskich alkoholika, dostrzeżenie tego faktu nie jest łatwe, jedni zauważają go wcześniej, inni później.
Jak podsumować lekturę tak osobistej książki jaką jest "Jedwabna pajęczyna. Dziennik współuzależnionej" Marty Bocian? Do bólu prawdziwa, ukazująca trudne emocje i sytuacje, przy których wielokrotnie ma się ochotę zapytać "na co jeszcze czekasz kobieto?" lub krzyknąć "dlaczego wciąż tkwisz przy tym facecie, przecież i tak nic się nie zmieni!". No właśnie ocena czyjegoś zachowana szybko się nasuwa na myśl, każdy ma na podorędziu dobre rady, lecz wszystko inaczej wygląda gdy się w czymś uczestniczy, a nie obserwuje. Autorka prawie dzień po dniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku odsłania życie swojej rodziny i własny punkt widzenia. Z tym ostatnim można się nie zgadzać, krytykować, lecz pokazanie swoich najbardziej osobistych odczuć wymaga odwagi. Marta Bocian daje czytelnikom zapis zmagań z uzależnieniem męża w jakim widać upadki i wychodzenie na prostą z wieloma zakrętami. Zakończenie jej opowieści nie jest z gatunku hollywoodzkiego happy end`u, ale za to prawdziwie realnie, nie do końca znane i mogące być wstępem do trzeźwości ...